Choć lat od animowanej premiery Kuroko no Basket minęło już kilka (a od papierowej jeszcze więcej), uwaga wielu fanów serii skierowała się ku niezłej promocji w internetowym sklepie wydawnictwa Waneko. W ramach resztek serii można nabyć mangę Koszykówka Kuroko za świetną cenę 5 zł od tomiku – jednak jest pewien haczyk, a mianowicie brak pierwszego tomu. Jako, że uwielbiam ten tytuł, a wydanie opatrzone numerem jeden kupiłam jeszcze w ramach premiery, szybko wrzuciłam całą brakującą resztę do koszyka.

Niestety mimo popularności serii anime, Kuroko nie sprzedał się u nas najlepiej. Pewne wątpliwości może budzić kreska pierwszych tomów, a także sama zasadność kupowania mangi sportowej – sama miałam pewne obawy. Czy na papierze można w udany sposób oddać tyle dynamizmu i akcji, co w animacji? Pewną wadą w tym przypadku jest też wierność telewizyjnej adaptacji – dodatkowego contentu w mandze jest jak na lekarstwo i część fanów może nie odczuć potrzeby sięgnięcia po pierwowzór. Koniec końców serii się dostało i nie wydano dodatków po polsku, o braku planów przetłumaczenia innych sportówek nie wspominając.

Krótkie wprowadzenie dla tych, którzy z serią Kuroko jeszcze do czynienia nie mieli – zarówno manga jak i anime opowiadają historię klubu koszykówki liceum Seirin. Na początku roku szkolnego dołącza do niego widmowy zawodnik Pokolenia Cudów (tak zwano najlepszych graczy gimnazjum Teikou, obdarzonych talentem, objawiającym się rzekomo raz na dziesięć lat). Kuroko, bo tak owy bohater ma na imię, gardzi podejściem swoich kolegów z poprzedniej drużyny do uprawianego sportu, dla których liczy się tylko zwycięstwo. Chce cieszyć się grą zespołową wśród przyjaciół i pomóc jej zdobyć mistrzostwo kraju.

Co powoduje, że manga o koszykówce stoi na tak wysokim poziomie? W zasadzie każdy element opowieści dopracowany jest do perfekcji. Kuroko no Basket jest komiksem niesamowicie szczegółowym. Na uwagę zasługuje świetna kreacja postaci – każdy zawodnik ma solidne tło i zarysowaną historię, powody, dla których gra w kosza, są zupełnie różni i mają silnie zarysowane cechy charakteru. Po styczności z Koszykówką Kuroko zapewne każdy czytelnik ma już swojego faworytów, czy to w drużynie głównego bohatera, czy wśród jego przeciwników. Warto wspomnieć, że seria nie posiada antagonistów w typowym tego słowa znaczeniu – często przegrani siadają na ławkach i obserwują kolejne mecze komentując to, co dzieje się na boisku. To, co powoduje, że serię “Kuroko…” kocha się lub nienawidzi, to kreowanie koszykówki jako supermocy głównych bohaterów. Czytając, odnosi się wrażenie, że każdy zawodnik ma prawie magiczną specjalną zdolność, co miejscami zbliża sposób prowadzenia fabuły do standardowych mang shounen, oddalając się od typowego dla gatunku, spokojnego rozgrywania meczy i prezentowania zawodnika jako normalsa, który pracą i ukochaniem sportu dąży na szczyt. Tutaj już wszyscy coś potrafią – od początku są geniuszami a każdy mecz to starcie specjalnych skilli wszystkich zawodników. Dla niektórych jest to połączenie wybuchowe i ciężkie do zniesienia, jednak jest w stanie zachęcić do sięgnięcia po sportówki tych, którzy zwykle po taką tematykę nie sięgają, zainteresować sportem i pozwala poczuć z lektury przyjemność.

Jak udało się polskie tłumaczenie? Tradycyjnie, wydawnictwu Waneko niewiele można w tej materii zarzucić. Przetłumaczono wszystko w oczekiwany przez fana sposób, ciężko doszukiwać się w tej materii jakichś kontrowersyjnych decyzji. Bardzo cieszy zamieszczenie w tomikach rysunkowego kącika Shonen Jumpa, w którym pierwotnie wydawano komiks – można obejrzeć prace fanów wraz z przypisami autora. Przygotowano też oczywiście wszystkie przypisy, dzięki którym osoby kompletnie zielone w temacie dowiedzą się, o czym ci bohaterowie właściwie opowiadają.

Kontrowersyjna w pierwszych tomach kreska też szybko nabiera finezji – zwyczajnie widać, że autor nabiera wprawy i z czasem postacie ze zwyczajnie brzydkich stają się coraz bardziej dopracowane. Prawdę mówiąc, w końcowych tomach widać już znaczną różnicę na korzyść mangi – bohaterowie anime wyglądają o wiele gorzej, mają mniej szczegółów i w porównaniu do komiksu wyglądają naprawdę kiepsko.


Nie da się nie zauważyć różnicy poziomów między pierwszym a ostatnim tomem mangi…

Kuroko no Basket jest mangą zdecydowanie powyżej przeciętnej – żałuję jedynie, że dopiero teraz dałam jej szansę. Prawdę mówiąc, niewiele jest komiksów, które tak dobrze oddają akcję na kartach papieru, przywiązują do siebie i po zakończeniu czytania czuje się smutek spowodowany zakończeniem przygody.

Paczka kurokoszczęścia