Imagepooch nie żyje, jednak jego spuścizna ma się całkiem dobrze – pielęgnowana przez Segę, na przykład. Seria gier o smokach ma już dosyć długą tradycję, a pierwsza po latach odsłona wylądowała, podobnie do poprzedniczki, na handheldzie Nintendo. jRPG maniaków opętał dziki szał, nowy producent jednak nie kwapił się z zaopatrzeniem europejskich sklepów w tę pozycję. Trzeba niemało zachodu, aby wejść w posiadanie 7th Dragon III Code VFD, ceny też są dosyć wysokie, jak na niezbyt już świeżą grę na handhelda. Spróbujmy zatem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto.
Przyznam, że smocze demo w ogóle mnie nie porwało – raczej to jeden z tych przypadków, kiedy bardziej udzielił mi się internetowy hype. Krótki research też zrobił swoje – nie kryję się ze swoją miłością do Stelli Glow, ostatniej gry ze stajni Imagepooch. Warto też wspomnieć, że Shirow Miwa (w niektórych kręgach znany jako autor mangi Dogs: Bullet and Carnage) popełnił projekty postaci do serii gier 7th Dragon. Dla zorientowanych w temacie wydaje się to prawdziwa gratka – postacie wręcz żywcem wyjęte z Dogsów, poprzednie odsłony cyklu każą się spodziewać porządnej fabuły, miodny soundtrack z rąk twórcy ścieżki dźwiękowej Kid Icarusa, solidny kawałek gameplayu, no i oczywiście dyrektor produkcji – nie kto inny jak Kazuya Niinou znany z serii gier Etrian Odyssey. Mamy do czynienia z plejadą gwiazd, pytanie jednak, czy nie zmarnowano potencjału tego oczekiwanego tytułu?
Główny plot jest raczej prosty – pokonać wszystkie smoki, zanim one dorwą ludzkość i w bolesny sposób zakończą jej istnienie. Miejsce akcji: Tokio, 80 lat po poprzedniej inwazji potworów (wydarzenia z poprzedniego 7th Dragon 2020), próbujące się podźwignąć po traumatycznych wydarzeniach. Nasz główny protagonista (imię i wizerunek dowolne) znajduje się w pobliżu siedziby Nodens, organizacji specjalizującej się w grach wirtualnej rzeczywistości. Przejście do budynku okazuje się dosyć karkołomne, jednak trochę wazeliny załatwia sprawę i już wkrótce możemy cieszyć się najnowszymi technologiami VR. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że nasz bohater wykazuje podczas rozgrywki ponadprzeciętne zdolności bojowe – zostaje więc zaproszony do współpracy z Nodens. W tym miejscu rozpoczyna się wielka przygoda, bowiem smoki są prawdziwe, gra okazuje się jedynie przykrywką dla laboratorium dysponującego Portalami do podróży w czasie i całą masą innych przydatnych śmieci. Za odpowiednią walutę udamy się w odległą przeszłość – Atlantydę, grubo do przodu, czyli do Edenu, no i oczywiście możemy też siać zamęt na miejscu, na ulicach i w podziemiach Tokio. To wszystko zostało podane w formie 7 chapterów i 2 intermisji, polegających przede wszystkim na ratowaniu świata.
Po drodze spotkamy całą masę barwnych postaci – wszechmocnego Nagamimi, maskotkę serii, plotącego co mu ślina na język przyniesie i obrażającego wszystkich wokół, Allie i Juliettę (nie dajcie się zwieść, ten drugi to facet, choć o żeńskim imieniu) trudniących się badaniami nad podróżami w czasie, bohaterów powiązanych z danym okresem czasu (np. przywódczynię Atlantydy), jednostkę walczącą ze smokami przed pojawieniem się głównego bohatera. Jakkolwiek NPC nie wyróżniają się szczególną charyzmą, ciekawym charakterem czy wyglądem, tak każdy z nich ma swoją własną historię – da się również zagadać do każdego randoma na dowolnym piętrze. Bezpośrednio z nimi są też powiązane side-questy, czyli zwykłe “przynieś, zanieś, pozamiataj”.
Nieco inaczej sprawa się ma z głównymi bohaterami, których kreację tytuł pozostawia graczowi. Jakkolwiek znamy nasze miejsce w szeregu i w fabule, tak szczegóły dopracować można samemu. Na myśl przychodzi tu seria Etrian Odyssey – jak i w Etrianie, tak i tutaj określamy wygląd, głos (można wybierać spośród 40 japońskich seiyuu), jedną spośród 8 klas postaci, no i oczywiście wygląd. Profesje odblokowują się stopniowo (każda z nich pochodzi z jakiejś epoki) , do wyboru mamy: Samurai (katana lub dwa miecze), God-Hand (głównie healer), Rune-Knight (magia defensywna), Fortuner (defensywne buffy), Mage (magia ofensywna), Agent (haker) Duelist (walczący za pomocą kart, magia), Banisher (tank, ofensywa). Jak zawsze, ważny jest dobór zrównoważonego teamu, mimo to w Smoku trudno jest coś spieprzyć popsuć, więc kombinować możemy z najbardziej zwariowanymi pomysłami – w razie czego, po prostu stworzymy sobie nowe jednostki. Ja zaczęłam od teamu Trik/Agent, Boberski/Duelist i Effy/Samurai (dwa miecze) i przy tym zestawie pozostałam aż do samego końca.
Ekwipunek i skille odblokowujemy zbierając najbardziej wartościową walutę gry, czyli Dz (przeważnie wypada po jednym Dz za smoka, jednak główni przeciwnicy zapewnią ich nieco więcej) i rozbudowując bazę w Nodens. Liczba smoków na poziom jest stała i nie respią się one, warto więc zabijać wszystkich przeciwników na bieżąco – oczywiście, jeżeli statystyki bezproblemowo nam na to pozwalają. Generalnie przypominają one FOE znane z serii o Etrianie, ale pokonywanie ich na aktualnym levelu nie przysparza większych kłopotów. Jest to zresztą jeden z niewielu zarzutów dotyczących tej serii – stopień trudności nie należy do najwyższych na świecie. Zapomnijcie o godzinach żmudnego grindu – normal porównałabym do casuala w EO. Wybranie go na starcie raczej nie spowoduje obsesyjnych myśli o zmniejszeniu poziomu rozgrywki.
Gameplayowo 7th Dragon III Code VFD jest klasycznym dungeon crawlerem z perspektywy trzeciej osoby. Każda nowa lokacja to nowa mapa do odkrycia, podczas przemierzania labiryntu ładujemy wskaźnik zagrożenia – gdy zmieni się on na czerwony, następuje walka z potworami. Potyczki rozgrywamy w systemie turowym, tradycyjnie wybierając z menu odpowiednią opcję. Od czasu do czasu można też skorzystać z opcji specjalnej – exhaust, która spowoduje wyprowadzenie silniejszego ataku. Z czasem dysponujemy także drugim i trzecim teamem, wspomagają one zespół bazowy głównie poprzez rzucanie debuffów i healowanie postaci w pierwszej linii starcia. Rozgrywka jest dość prosta, szybko wchodzi w krew i nie powinna nastręczać większych trudności, czy to fanom Etriana, czy japońskich roleplayów w ogóle.
Podczas rozgrywki zostaną też z pewnością docenione opcje menu “quest” oraz “navi”. Zapomnijcie o żmudnym przeszukiwaniu internetu i nieskoordynowanym bieganiu po budynku Nodens – twórcy pomyśleli o grającym i zamieścili dość precyzyjne wskazówki dotyczące questów i rozwoju fabuły. Niby mały detal, ale wiele ułatwia! Nie doczytaliście ostatniego dialogu do końca? Wracacie do gry po długiej przerwie? Przez przypadek wcisnęliście nieodpowiedni przycisk? Nie ma spiny, wystarczy odszukać odpowiednią opcję i dowiedzieć się, co dalej! Dzięki temu fabuła idzie sprawnie do przodu, gracz się nie irytuje i wszyscy jesteśmy zadowoleni.
Ścieżka dźwiękowa, którą mamy okazję poznać podczas tresowania Smoków, jest całkiem przyjemna. W większości są to utwory elektroniczne (trudno się dziwić, taki mamy klimat – post-apokaliptyczny znaczy się), ale wpadają w ucho. Prawdę mówiąc, nie doceniłam ich za bardzo, podczas samej rozgrywki – chyba za bardzo fokusuję się na zadaniu, które stawia przede mną gra. Muszę jednak stwierdzić, że na słuchawkach zdecydowanie daje radę. Nie zarejestrowałam natomiast żadnych wstawek filmowych – jedyne, z jakimi mamy do czynienia, to zanimowane miniaturki postaci – trochę szkoda, bardzo lubię je oglądać i czasem do nich wracać. Podobnie kuleje kwestia nagranych dialogów – praktycznie nie ma ich wcale. Zdaję sobie sprawę z ograniczonej pojemności karta z grą, ale miłoby było posłuchać postaci w akcji, nawet kosztem zmniejszenia liczby głosów możliwych do przypisania naszym bohaterom.
7th Dragon III Code VFD nie jest pozycją bez wad: niski poziom trudności, mało ambitne zabiegi fabularne czy uboga ilość dialogów to kwestie, które mogłyby zostać poprawione. Niemniej jest to jeden z solidniejszych jRPGów zeszłego roku, który przeszedł bez większego echa – oferuje 35h przyjemnego przemierzania labiryntów, kombinowania nad taktyką i zgłębiania dość prostej historii. Jeśli jesteście w stanie dorwać tę grę w sensownej cenie, jak najbardziej polecam.
- prosty, przyjemny gameplay
- prosta, przyjemna fabuła :)
- zbyt niski poziom trudności
- przydałoby się więcej muzyki i filmów
Bonus:
- proponuję ukończenie dema przed właściwą rozgrywką, spory bonus w itemach.
- do europejskiej wersji wciśnięto bardziej kilkustronnicową książeczkę informacyjną, niż porządny artbook obecny w wariancie amerykańskim.
- nie, 7th Dragon nie wymaga znajomości poprzednich części :)
Zbesztaj autora:
Effy: Trikers chyba znalazł w grze klona postaci z jednej z moich ulubionych mang :D a może nawet mamy tu dwa klony. Od razu widać, że autor mangi znalazł sobie nowe zajęcie, hura dla niego, a mi zostają łzy.