Kolejna gra trafia do zaszczytnego grona mało-co-niezauważonych-hitów-od-pierwszego-pyknięcia – nic nie zapowiadało, że mamy się ku sobie – a jednak. Zachęcona pozytywnymi wrażeniami po wersji demo (i niezłymi opiniami na forach), zgarnęłam pełną wersję do recenzji. I co? Jest świetnie!  Miitopię kupować, instalować, grać, dobrze się bawić – nawet, jeśli początkowo byliście sceptyczni. A przede wszystkim korzystać z Trikersowego nosa, nieskromnie mówiąc, wyczuwającego dobry tytuł od pierwszych bajtów na karcie SD.

Muszę przyznać, że bliźniacze Tomodachi Life ominęłam szerokim łukiem, bo szczególne upodobanie do symulatorów życia mam już dawno za sobą. Miitopia łączy jednak popularność ludzików Mii z systemem walki à la jRPG – a to już zupełnie coś innego, prawda? Mimo wątpliwej urody naszych Mii, developerzy Nintendo wpadli na świetny pomysł – w końcu kto nie chciałby zobaczyć swojej cyfrowej podobizny w walce na żywo z baśniowymi stworami, wyposażonej w drewniany miecz albo kostium pszczółki? Aby radości nie zabrakło zbyt szybko, możemy również dokooptować awatarowi do towarzystwa również Mii swoich znajomych, nałożyć im równie atrakcyjne ubranka i ruszać do boju.

Główny plot fabularny jest następujący: w wiosce pełnej Nintendo-charakterów pojawił się wielki, zły Dark Lord i odebrał mieszkańcom twarze. Nasz awatar otrzymuje więc boskie błogosławieństwo i wyrusza w drogę, aby uratować Mario, Zeldę czy inne Miniony – to wszystko wespół ze starannie dobranym przez siebie party, w którego skład mogą wejść Mii przyjaciół z listy Friend Code lub postacie zaproponowane przez grę. Jak w każdym szanującym się turowym jRPG, każda z postaci otrzyma swoją klasę: wybierać możemy spośród kilkunastu zarówno typowych dla gatunku profesji jak czarny mag czy wojownik, ale na liście znajdą się też te bardziej niestandardowe – gwiazda popu czy szef kuchni. W moim przypadku Trik został złodziejem, Boberski magiem, Effy rycerzem a Zelda popową piosenkarką. Niestety raz wybranych klas podmienić się już nie da, więc należy odpowiednio zrównoważyć swój team – kolorowa otoczka gry może być myląca, ale miejscami bywa całkiem trudno i lepiej dmuchać na zimne. Wyposażeni w doborowy team jesteśmy już gotowi, aby wyruszyć w drogę!

Wbrew pozorom, mapa świata Miitopii jest dosyć rozbudowana. Znajdziemy tutaj kilkanaście krain, które przemierzać będziemy w sposób podobny do tego znanego ze Streetpass Quest – zobaczymy krótkie animacje bohaterów przemieszczających się od areny do areny, gdzie walczymy z coraz bardziej wymagającymi przeciwnikami. Same potyczki sprowadzają się do wybrania z listy odpowiedniego ataku, przy tym odpowiadamy tylko za nasze własne Mii. Reszta postaci z drużyny wybiera skille według własnego uznania – na szczęście w większości przypadków są to wybory dosyć rozsądne. Możemy natomiast wpływać na poziom HP i MP wszystkich bohaterów – odesłać ich do Safe Spotu, użyć magicznych HP/MP Sprinkles czy po prostu itemów odnawiających wskaźniki. W krytycznym momencie Mii posiadające niski poziom zdrowia i np. Banana w ekwipunku same zdecydują się na skorzystanie z niego i zapobiegną katastrofie. Po przejściu odpowiedniego odcinka drogi na mapie nasi bohaterowie mogą swobodnie odpocząć w Inn, zaopatrzyć się w nowe bronie i zbroje, no i wtedy jest też pora na społecznościową część gry.

Itemy tradycyjnie już kupujemy za walutę zdobywaną podczas walk, jednak twórcy Miitopii przygotowali też dwie minigry, w których można zdobyć nieco większą ilość złota i bardziej unikatowy sprzęt – loterię fantową i grę w papier/kamień/nożyce. Aby sprawdzić swoje szczęście, należy mieć w zanadrzu odpowiednią ilość biletów pozwalających na grę. Zdobyć je można w skrzynkach poukrywanych na mapie, ale też dzięki codziennemu ocenianiu Mii innych graczy – jak do tej pory codziennie udawało mi się otrzymać 3 sztuki. Poza tym ludziki Mii należy karmić (odpowiednie jedzenie wypada po walce, jeśli trafimy w gusta naszego bohatera statystyki wzrosną mu trochę bardziej) i dbać o ich wzajemne relacje – to zdecydowanie się opłaca, ponieważ skutkuje nabyciem nowych umiejętności.

System rozgrywki w Miitopii nie jest niczym odkrywczym, gra nie angażuje zbytnio szarych komórek – co więc czyni ją dość wyjątkową? Ano, wszystko rozbija się o humor. Komentujące swoje poczynania Mii są przezabawne, tak samo jak ich dialogi prowadzone z przeciwnikami. Dołóżmy do tego świetne miny, które wykonują – i trudno się oderwać od ekraniku konsoli, chociażby po to, aby przeczytać kolejną kwestię wygłoszoną przez nasze Mii. Zabawa jest jeszcze lepsza, gdy posiadacza jednego z awatarów mamy obok siebie i możemy podziwiać zmagania naszej drużyny z wyimaginowanymi potworami. Nie powiedziałabym przy tym, że jest to naiwny, dziecinny humor – owszem, jeżeli młodszy gracz zainteresuje się Miitopią, pewnie będzie bawił się dobrze, jednak dorosłym teksty ludzików mogą wydawać się nieco dwuznaczne.

Oprawa graficzna Miitopii prezentuje się zadziwiająco dobrze – mimo prostoty zaprojektowane lokacje mogą się podobać. Nie jest to co prawda szczyt finezji, ani nawet możliwości konsolki, jednak nawet nieco kanciaste krajobrazy naprawdę mi się podobały. Pewnie jest to zasługa dobrego doboru kolorów w poszczególnych miejscówkach, które są zresztą dosyć pomysłowo zrobione. Ścieżka dźwiękowa jest dosyć uboga, jednak odpowiednie efekty potrafią nieźle skomponować się z zabawną kwestią akurat wypowiedzianą przez któregoś z Mii.

Choć początkowo nie byłam przekonana nawet do zainstalowania wersji demo, mogę szczerze polecić Miitopię każdemu. Dawno nie bawiłam się tak dobrze przy żadnej grze! Prawdę mówiąc od czasu pierwszego uruchomienia wracam do tytułu regularnie, aby sprawdzić co słychać u moich Mii. Nie należy przy tym nastawiać się na rasowego jRPGa, a raczej na pozycję pozwalającą zrelaksować się od czasu do czasu, bądź na krótkie sesje z konsolą (w końcu Mii pytają co godzinę czy mogą już odpocząć). Fuzja japońskiego roleplaya z jajkiem Tamagotchi sprawdza się też zaskakująco pozytywnie na poprawę nastroju. Szkoda jedynie, że nasz rynek nie jest zbyt chłonny, jeśli chodzi o takie tytuły – a to one ostatnimi czasy przypominają mi, że niezbyt skomplikowane, proste zasady i odpowiednia doza humoru mogą zająć równie dobrze, co wielowątkowe i rozbudowane pozycje.

Plusy:
  • czysta radość z grania
  • ładna grafika
  • świetny soundtrack
Minusy:
  • może trochę za mało skomplikowany system rozgrywki
Ocena ogólna
Miitopia, Trik, 2017-07-27

Platformy: 3DS
Rok wydania: 2017
Producent: Nintendo

Zbesztaj autora:

Boberski: oczywiście mój Mii to największy badass! Nie mogło być inaczej! Pomysł na drużynę złożoną ze swoich znajomych to strzał w dziesiątkę. Praktycznie co chwilę Trik pokazywała ekran konsoli i razem darliśmy łacha z zachowań naszych minionów. Zgodzę się ze stwierdzeniem, że rozgrywka jest prosta, ale w moim odczuciu nie jest to minusem. Nie trzeba przechodzić kilkunastu tutoriali, aby w pełni cieszyć się grą.

Grę do recenzji dostarczył polski dystrybutor Nintendo – Conquest Entertainment.