Powiem szczerze: jeżeli szukacie perfekcyjnej gry (tak jak zresztą stoi w tytule) – zdecydowanie nie jest to właściwy adres. Hyperdimension Neptunia to jedna z bardziej zwariowanych, typowo japońskich serii trudnych do ogarnięcia europejskim umysłem. Jeśli jesteście gotowi na idolki, feerię kolorów przyprawiającą gracza o zawrót głowy i pewną dozę absurdu – w tym uniwersum poczujecie się jak ryba w wodzie. Przyjrzyjmy się zatem temu barwnemu spin-offowi!
Tytuły z serii Hyperdimension Neptunia kojarzę głównie dzięki animu o dźwięcznym tytule Choujigen Game Neptune The Animation (nie jest to jednak godny i warty poświęcenia uwagi serial – żeby nie było, że nie ostrzegałam). Niemniej jednak moją uwagę zwróciło dość specyficzne, najeżone odniesieniami do świata gier uniwersum, w którym dostrzegam dość duży potencjał.
Akcja gry dzieje się w niejakim Gamindustri, podzielonym na kilka obszarów: Planeptune, Lastation, Lowee i Leanbox. Każde z państewek ma swoją boginię (CPU) – są to: Neptune (symbolizuje konsolę Sega Neptune), Noire (Playstation 3), Blanc (Wii), oraz Vert (Xbox). Przewiną się też mniej charakterystyczne postacie – ROM i RAM, IF czy Nepgear – świat jest naprawdę bogaty w analogie, jednak w Producing Perfection spotkamy raczej tylko te bardziej charakterystyczne i poznamy tylko wycinek wszystkiego, co Compile Heart przygotowało dla graczy w głównej serii. Wszystkich zachęconych pomysłowością twórcy gorąco zachęcam zatem do zagrania w gry z main story.
O ile Gamindustri postaciami stoi, o tyle z fabułą jest tu niestety gorzej. Sporo gorzej. Jak już wspomniałam wcześniej, Producing Perfection to tylko spin-off, więc typowo dla gier spoza głównego nurtu mamy tu do czynienia z odseparowaną, niestety też dość płytką historią. Pewnego dnia do Gamindustri przybywa grupa bliżej nieokreślonych idolek z grupy MOB48, zabierając popularność naszym boginiom. Neptune (jak zwykle prowodyrka całego zamieszania) nie zamierza tak łatwo się z tym pogodzić; wszystkie przedstawicielki biorą sprawy w swoje ręce i postanawiają sprowadzić do swojego świata kogoś z innego wymiaru. Tym kimś oczywiście jest gracz, który niczego nieświadomy właśnie nabył egzemplarz upragnionej gry wideo i w związku z rozpoczynającą się przerwą wakacyjną chciał urządzić sobie growy maraton – niestety, nic z tego. Wpadamy z hukiem do Gamindustri i, skoro już tu jesteśmy, godzimy się pomóc naszym świeżo upieczonym idolkom w planowaniu kariery. Wybieramy zatem tę najbardziej odpowiadającą nam idolkę (ja wybrałam oczywiście naczelną wariatkę Neptune) i zaczynamy całą tę zabawę w showbiznes.
Gra jest miksem kilku gatunków. Przede wszystkim przewinie się tu czytanka (visual novel), symulator planowania kariery zespołu muzycznego (ponoć wzorowany na grze Idolm@ster – niestety nie miałam okazji zagrać), troszkę simdatingu i element zręcznościowy, w postaci koncertów w 3d. Część symulacyjna wydaje mi się najsolidniejsza i planując karierę naszym boginiom (głównie podwyższając im statystyki) w ciągu 180 dni bawiłam się całkiem nieźle. Co prawda za bardzo namieszać się nie da (jedynie możemy pozwolić, aby wskaźnik stresu wybranej przez nas bohaterki osiągnął 100% i wtedy następuje game over), ale ciekawiło mnie, jaka będzie reakcja publiki na kolejne, coraz to lepsze osiągnięcia w grze.
W tle przewijała się mało wymagająca historia – spajającym wszystko i głównym wątkiem jest ten dotyczący kariery właśnie; w międzyczasie serwowane są głównie mało znaczące historyjki i pojedyncze przygody postaci. Nie są wybitne, ale potrafiły mnie rozbawić, co znów aż tak łatwe nie jest; natrzaskałam zresztą podczas gry całkiem pokaźną ilość screenów, którymi planuję opatrzyć ten tekst. Generalnie klika się przyjemnie – gra nie razi głupotą, raczej śmieszy, ale do ambitnych i głębokich zdecydowanie nie należy. Nie mamy też wielkiego wpływu na przebieg fabuły.
Najsłabszą częścią gry są zdecydowanie koncerty w 3D. Główne zadania podczas koncertu to odpowiednie ubranie naszych bohaterek, umiejscowienie ich na scenie, dobór efektów specjalnych oraz uruchamianie ich w wybranych przez nas momentach i operowanie kamerą. Właściwie do tej pory nie do końca wiem od czego zależy otrzymanie dobrej oceny od publiki; zawsze można się starać do upadłego machać kamerą i nabijać wskaźnik zadowolenia. Nie udało mi się zresztą wymaksować żadnej z piosenek. Całość koncertów wygląda raczej kiepsko jak na możliwości techniczne PS Vita; ten tryb można było zdecydowanie bardziej dopracować i moim zdaniem, wyszłoby tej produkcji to tylko na zdrowie. Stoi to zresztą w opozycji do bardzo dobrze przygotowanych modeli postaci i generalnie całej reszty oprawy graficznej, na którą patrzy się z dużą przyjemnością.
Po ukończeniu Producer Mode (czyli wątku fabularnego) mamy dostęp też do trybu Unlimited Concert, gdzie możemy dowoli bawić się w przygotowywanie koncertów. Nie zabawiłam tam jednak zbyt długo, ponieważ koncertowanie było dla mnie raczej koniecznością aby popchnąć fabułę do przodu, niż dobrą zabawą. Niestety też ilość dostępnych piosenek nie jest zbyt motywująca – jest ich tylko kilka (spójrzcie, jak długa playlista jest np. w Personie Dancing All Night!). Spokojnie mogłoby pojawić się ich więcej.
Widać, że w założeniu twórców Hyperdimension Neptunia PP nie miała stać się dużym, pełnoprawnym tytułem. Świadczy o tym głównie długość zabawy, jaką oferuje główny wątek fabularny – są to tylko blisko 4 godziny. Bardzo żałuję, że pewne elementy gry nie zostały zbytnio dopracowane. Piosenek można było nagrać zdecydowanie więcej (albo przynajmniej pokusić się o ciekawe remiksy tych kilku dostępnych), rozbudować nieco prowadzenie koncertów (albo w ogóle zmienić ideę tego trybu rozgrywki, nie wydaje się w ogóle interesujący), dołożyć kilka gagów i… mielibyśmy bardzo dobrą grę w swoim gatunku. Bardzo mi żal niewykorzystanego potencjału tkwiącego w tej pozycji. Niemniej jednak zamierzam sięgnąć po inne gry z cyklu Hyperdimension Neptunia; postacie bowiem dają się lubić, graficznie jest naprawdę dobrze i z przyjemnością sprawdzę, jak twórcy poradzili sobie z gameplayem i fabułą w głównej serii.
- śliczna graficznie
- przesympatyczne bohaterki
- całkiem zabawna
- niewykorzystany potencjał
- kiepskie koncerty 3d
- zdecydowanie za krótka
- cena regularna nie do przyjęcia
- zabrakło Plutii :)
To Producing Perfection brzmi jak “Fanservice The Game” dla osób, którym mało Neptuni i którzy chcieliby spędzić więcej czasu ze swoimi “waifu”. Tylko się upewniłem, że poznając dalej serię obok PP przejdę raczej szerokim łukiem. A myślę, że będę chciał ją poznać, bo w Rebirth 2 mija prawie 45h, trzeci playthrough i nadal gra się przyjemnie, może się uda platynę wbić. Zaczynam żałować, że nie kupiłem czegoś więcej na tej japońskiej wyprzedaży…
Prawdę mówiąc, ja liczyłam na solidniejszy tytuł muzyczny przede wszystkim :P i trochę się zawiodłam. Tych gier z japońskiej wyprzedaży to chyba nam wszystkim mało ;) kupiliśmy tego całkiem sporo, a i tak jakoś żal, że nie więcej :P ~Trik