Seria Mario Party obrodziła już czternastym tytułem; tym razem jest to Star Rush na konsolę Nintendo 3DS. Mimo że w tradycyjne planszówki raczej nie pogrywamy, cyfrowym czasem zdarzy się dać szansę. W swoim czasie Boberski mianował Island Tour ulubioną grą na 3DSa – jakkolwiek uważam, że było to nieco na wyrost, tak i ja darzę te gry pewną sympatią. Czy pobożne życzenia fanów Mario Party zostały wreszcie wysłuchane? Czy zagramy bez uciążliwych kolejek? Czy kolejne minigierki dorównują poprzednim? I – co najważniejsze – czy świeże tryby gry sprawdzają się w rozgrywce? Przetestowaliśmy to!
Powiedzmy sobie szczerze; Mario Party: Star Rush praktycznie nie posiada trybu single player. Jeżeli planowaliście zakup nie mając na stanie kilku przyjaciół wyposażonych w 3DSa, raczej odradzam – można się pobawić w rozgrywanie minigierek oraz toczyć walki z COM-przeciwnikami. Mario Party są zawsze grami nastawionymi na multi, semi-single był obecny w każdej z poprzednich produkcji; nawet na Wii U w singla da się zagrać całkiem nieźle. Praktycznie każdy z tytułów serii traci jednak na atrakcyjności, jeżeli nie ma pod ręką nikogo do zabawy. Jeśli więc szukacie czegoś, co zapewni rozrywkę zarówno samotnie jak i w kooperacji, polecam rozejrzeć się np. za takim Rhythm Paradise Megamix. W moim odczuciu Mario Party zespołową grą jest i kropka.
Co słychać u najnowszego Mariana? Jeżeli serię z “Party” w tytule ogarniacie, zapewne wiecie z czym to się je. Dla nowych w temacie: Mario Party to seria gier – wirtualnych planszówek, okraszonych sporą ilością minigierek, gdzie rozgrywkę umilają postacie z uniwersum Mario. Mimo dość banalnego pomysłu na grę, inwencja twórców jest spora i tytuły nie nudzą się aż tak szybko. W “Mario Party: Star Rush” otrzymujemy aż osiem trybów gry i 26 gier, w których zmierzymy się z komputerowymi lub prawdziwymi przeciwnikami. Jakkolwiek w ilości “Star Rush” troszeczkę przegrywa z poprzednią odsłoną serii (Island Tour), tak nowe pomysły na rozgrywkę sporo wynagradzają. Generalnie główną ideą jest zebranie jak największej ilości gwiazdek lub monet na każdej z plansz. Zdobywamy je poruszając się po poziomie oraz rozgrywając minigry. Co zaskakuje, przy pierwszym uruchomieniu gry mamy dostęp tylko do jednego z trybów – całą resztę trzeba odblokować.
W czym możemy wybierać? Na pierwszy ogień – Toad Scramble. Gramy różnokolorowymi Toadami. Zaopatrzamy się w dużą ilość gwiazdek, następnie próbujemy przecisnąć się do rury przenoszącej nas do głównego bossa. I tak kilka razy, aż do skutku. Coinathlon – podczas okrążeń dookoła planszy zbieramy jak największą ilość monet. Mario Shuffle – przeznaczone głównie dla posiadaczy amiibo. Balloon Bash całkiem podobny do Toad Scramble. Mała niespodzianka: gra muzyczna – Rhythm Recital. Miłym urozmaiceniem jest możliwość wyboru piosenek pochodzących z głównych odsłon serii. Challenge Tower – wspinamy się na szczyt wieży po niebieskich panelach. Przypomina odrobinę zmodyfikowanego, znanego wszystkim Sapera. Boo Blocks – układamy bloczki, aż dosięgną górnej części ekranu. No i oczywiście Character Museum – wszystkie dane związane z grywalnymi postaciami. Trybów jak widać jest dużo i jest w czym wybierać! Mario Party 10 wygląda przy tej odsłonie naprawdę biednie.
Jedyne, czym Mario Party: Star Rush ustępuje konkurentom z 3DSa i Wii U, to liczba minigier. Jest ich o mniej-więcej o połowę mniej niż w Island Tour. Ich liczba zostaje również okrojona w zależności od wybranego przez gracza trybu rozgrywki. Czy sprawia to, że warto poświęcić uwagę poprzednikowi, zamiast “Star Rush”? W żadnym wypadku. Usprawniona mechanika gry rekompensuje wszystko z nawiązką. Deweloperzy dotrzymali słowa i mimo moich obaw, związanych z wykluczeniem pewnej turowości gry, rozgrywka toczy się dużo płynniej i przyjemniej. Przy gwiazdkach spędziliśmy sumarycznie dużo więcej czasu, niż przy poprzednich odsłonach; bawiliśmy się przednio (prawie, jak przy Megamiksie ;)) Wkurzał mnie jednak brak możliwości wyłączenia komputerowych przeciwników z rozgrywki. Dobrze byłoby, gdyby dało się grać tylko we dwójkę!
Przygotowano też nową aplikację, pozwalającą w pełni uczestniczyć w grze osobom nie posiadającym cartridge z pełniakiem. Jest ona dostępna za darmo w eShopie. Po części jest to nowość; po części nie – wszystkie Mario Party umożliwiały kanapowego coopa z osobami bez własnej kopii gry. Poprzez Download Play dało się grać całkiem swobodnie, jednak tutaj uniknięto konieczności żmudnego doładowywania fragmentów gry i, jeżeli przygotujecie się wcześniej ściągając Guest Party, praktycznie nie trzeba czekać na swoją kolej. Takie rozwiązanie ma też swoje wady; apka jest na tyle duża, że na jej pobranie schodzi trochę czasu (o zajętych blokach na karcie pamięci nie wspominając). Tradycyjna rozgrywka Download Play również jest dostępna, jednak możliwości są ograniczone; brakuje kilku trybów rozgrywki.
“Mario Party: Star Rush” wygląda troszeczkę lepiej od poprzednika. Nasuwają mi się skojarzenia z wersją z Wii U właśnie – przygotowane plansze wyglądają naprawdę ładnie. Brakuje im jednak trochę różnorodności – Mario Party 10 stylistyką wręcz powalało. Zwłaszcza Haunted Trails to było mistrzostwo! Tutaj finezji z dużej konsoli brak, aczkolwiek jest lepiej niż w poprzedniej handheldowej odsłonce.
Czy warto utopić złotówki w najnowszej odsłonie cyfrowej planszówki z wąsatym hydraulikiem w roli głównej? Najlepiej, jeśli spełniacie pewne kryteria: po pierwsze, macie dobrego kumpla z 3DSem pod pachą (albo chociaż upierdliwego wkurzającego Boberskiego domagającego się wypróbowania gry). Po drugie: nie jesteście w posiadaniu Island Tour lub macie je i podobywuje Wam się. Po trzecie jesteście ciekawi, jak grać w grę turową bez czekania na swoją turę – to w “Star Rush” udało się przednio. Jeżeli natomiast niespecjalnie posiadacie towarzystwo do gry albo partygejmy niespecjalnie Was kręcą – zatrzymajcie kasę w portfelu lub ulokujcie ją lepiej (w Dragon Quest VII, na przykład :)).
Zbesztaj autora:
Boberski: zgodzę się z Trikiem, marianowe imprezy nie są i nigdy nie będą grami single. Każda kolejna jest podobna do poprzedniczki, więc zakupienie jednej na daną konsolę w zupełności wystarcza. W moim odczuciu Star Rush jest lepszą grą niż Island Tour, jest dynamiczniejsza i lepiej czuć klimat rywalizacji. Dobra zabawa zaczyna się w momencie gdy grają trzy, a najlepiej cztery żywe osoby. Każda postać sterowana przez AI jest mało inteligentna. Wyjątkowo denerwujące jest to w przypadku pomocników, którzy podczas minigier radośnie biegają we wszystkie strony, nie robiąc nic użytecznego.
- solidne Mario Party
- bardzo dobrze pomyślana rozgrywka real-time
- ładna
- synonim dobrej zabawy
- powtarzalne minigierki
- zróżnicowanie plansz mogłoby być większe
- dajcie mi singla!
Grę do recenzji dostarczył polski dystrybutor Nintendo – Conquest Entertainment.