Stało się nieuniknione – na naszej blogowej półeczce nareszcie stanęło Nintendo Switch. Paradoksalnie, strona w dużej części traktuje o grach na konsole wielkiego N, nie ma wielu tytułów wprost ze stajni Big N, które zajmowałyby lwią część naszego czasu spędzanego przy konsoli. Ze Splatoonem historia była zupełnie inna…

Choć jedynka była kompletnie nieplanowanym zakupem – przyciągnął nas bundle z amiibo Squida w korzystnej cenie. Zadowoleni, kupiliśmy ostatnią sztukę w lokalnym sklepie. Po powrocie do domu zaczęliśmy grać i… ocknęliśmy się całe 300 godzin później, zaliczając spore problemy z połączeniem internetowym, przechodząc kolejne poziomy minigierki na padlecie Wii U i frustrując się Splatfestami, w których nigdy nie było dane dotrzeć nam do ostatniej rangi. Recenzja gry jednak nigdy nie powstała, właściwie nawet bez dobrego powodu. Może dlatego, że blog traktował głównie o grach RPG, a wyżej wspomniany tytuł to shooter? Trudno powiedzieć. Te wszystkie czynniki nie pozostały bez wpływu na fakt, że to właśnie Splatoon 2 był pierwszą grą kupioną na naszą świeżo zakupioną platformę.

Nie napiszę pewnie nic odkrywczego – Splatoon 2 wygląda jak bardzo udany port części pierwszej z dodaną ekskluzywnie in-game zawartością – nowymi mapami, ciuchami i broniami. Pewnym rozczarowaniem może być tutaj single player – jakkolwiek większość shooterów opiera swoją rozgrywkę w multiplayerze, tak tryb jednoosobowy podobnie został udostępniony graczom. Niestety bossowie zostali odwzorowani jeden do jednego względem części pierwszej. Co ciekawe, na wielu imprezach tematycznych konsole N pozostawione ludziom do przetestowania mają domyślnie włączone ubogi, splatoonowy single player – jeżeli decyzja o kupnie miałaby być podyktowana dostępnymi poziomami, gra nigdy nie znalazłaby się na mojej półce. Właściwie, aż po dzień dzisiejszy tego trybu nie ukończyliśmy i nie sądzę, aby któreś z nas zechciało do niego wracać. Plansze są raczej nudne i wtórne, a bossowie niezbyt wymagający. Jedyne, co może zachęcać do powrotu to opowiedziana w single historia nowych bohaterek, następczyń the Squid Sisters – Pearl i Mariny. Teoretycznie wszyscy, którzy chcą pograć solo trochę dłużej, mogą dokupić Octo Expansion – oprócz dodatkowych 80 misji otrzymają też możliwość gry Octolingiem. Należy jednak pamiętać, że to, co do Splatoona przyciąga jak magnes to rozgrywka multiplayer.

W multi gra oferuje wiele. Przede wszystkim, na moment zakupu tego tytułu maksymalny, możliwy do odblokowania poziom postaci to 99 i nabicie go zajmie naprawdę długo – obecnie, przy blisko 80 godzinach rozgrywki mój level to 22. W poprzedniej części mogliśmy grać tylko do poziomu do 20 – kolejne oferowały dopiero następne łatki. Przy osiągnięciu 30-stego poziomu powinniśmy mieć dostępne już wszystkie standardowe bronie. Co mamy do wyboru? Znane już wszystkim z jedynki pędzle, wiadra, wszelkiego rodzaju guny (w tym nowe dualies, czyli bronie z dwoma lufami), parasolki, snajperki i generalnie wszystko, czego każdy potrzebuje, aby schlapać farbą drużynę przeciwnika.

Część map żywcem przeniesiono z jedynki, dzięki czemu przejście z Wii U na Switcha dla kogoś, kto grał wcześniej będzie praktycznie bezbolesne. Oczywiście większość lokacji jest zupełnie nowa i sumarycznie, na moment pisania tej recenzji są już 24. Do dyspozycji w każdym z trybów na dany moment mamy tylko dwie i co dwie godziny ulegają one rotacji. Na pierwszy rzut oka widać, że na niektórych lepiej sprawdzi się wałek, na innych wygraną gwarantuje dobry snajper – najważniejsza jest elastyczność wyboru. Poza standardowym Turf War, gdzie bez spiny staramy się zamalować jak największą powierzchnię mapy farbą, do dyspozycji zostają też tryby League i Ranked. Po uzyskaniu 10 levelu postaci można konkurować z innymi graczami w trybie Ranked, a następnie po uzyskaniu rangi co najmniej B- odblokowuje się tryb League, gdzie wraz ze znajomymi gramy w trybie competitive. Aby nie było nudno, mecze rankingowe niekoniecznie muszą polegać na zamalowywaniu lokacji. Dostępne zasady to znany z części pierwszej Rainmaker, Tower Control oraz Splat Zones. Zupełnie nowy jest natomiast Claim Blitz, polegający na przeniesieniu konkretnego itemu z części mapy w inną, wyznaczoną niedaleko bazy przeciwnika. Nowością są też Salmon Runy, gdzie podczas polowania na Salmonidy zdobywamy nowe bronie o konkretnych statystykach jak i te ekskluzywne i konkurujemy o kolejne stopnie.

Aby wygrywać, należy się wyposażyć w jak najlepsze ubranie. Do wyboru mamy całą masę najróżniejszych nakryć głowy, t-shirtów i butów. Generalnie, jeżeli podoba nam się dany item, za kasę bez problemu możemy wyposażyć go w więcej slotów, zamienić umiejętności na inne, bardziej pasujące. Najważniejsze jest, żeby wyglądać stylowo!

Twórcy nie zapomnieli również o Splatfestach. Raz w miesiącu mamy okazję opowiedzieć się w bardzo ważnej sprawie – majonez czy keczup? Styl modern czy retro? Sok z miąższem czy bez? Następnie walczymy ze zwolennikami przeciwnej opcji. Nowością na Splatfestach jest Shifty Station – każdy z festiwali otrzymuje specjalnie zaprojektowaną dla siebie mapę. Nie jest ona przeważnie zbyt rozległa, więc w ciągu godziny – dwóch poświęconych na granie można się w niej spokojnie zorientować. W nagrodę za wybranie wygranej opcji otrzymujemy Sea Shells, umożliwiajace manipulowanie posiadanym ekwipunkiem dla naszej postaci. Każdy Splatfest jest oczywiście naszym miniświętem i staramy się grać tak długo, aż uzyskamy najwyższą możliwą rangę.

Rozgrywka sieciowa nadal pozostaje w trybie p2p – niestety Splatoon nie posiada własnej infrastruktury sieciowej. Za panowania miłościwej nam Wii U więcej czekało się się na rozgrywkę niż grało, rozłączanie podczas gry też było na porządku dziennym. Tym razem zdecydowanie więcej gramy niż czekamy – połączenie traci się raczej epizodycznie i wreszcie nabijamy najwyższą rangę podczas Splatfestów bez większych problemów. Zmiana providera internetowego też mogła mieć na to wpływ, niemniej muszę przyznać, że wreszcie 80h spędzonych w grze, to 80h nawalania się farbą a nie grania w minigierkę przygotowaną przez twórców, można trochę rozwinąć skrzydła i nie bać się, że za chwilę trzeba będzie skończyć rozgrywkę.

Nie da się ukryć, że Splatoon 2 jest upgradowaną jedynką; głównie przenośność konsoli sprawia, że gra naprawdę ma sens. Z początku byliśmy trochę zawiedzeni powtarzalnością contentu, ale z czasem wkręciliśmy się w rozgrywkę i zapomnieliśmy o podobnej grze wydane jakiś czas temu. Jednak nie z nami te numery – trzeci raz to samo już nie przejdzie!

Plusy:
  • nadal grywalny shooter
  • przenośność rozgrywki
  • wciąga jak bagno
Minusy:
  • gorszy soundtrack niż w części pierwszej
  • w gruncie rzeczy jedynka
Ocena ogólna
Splatoon 2, Trik, 2018-11-12

Platformy: Nintendo Switch
Rok wydania: 2017
Producent: Nintendo