Doczekałem się! Nie jedna, a aż dwie gry muzyczne osadzone w uniwersum Persona! Tym razem zatańczą dla nas bohaterowie Persona 3 i najnowszej Persona 5. Gry nie miały jeszcze swojej oficjalnej premiery, dlatego zespół Expij dołożył wszelkich starań aby zaopatrzyć się w dema. Z racji, że są one dostępne tylko dla regionu US, musieliśmy kombinować, oszukiwać i dawać łapówki! To wszystko dla Was!

Przyznam że jestem odrobinę zawiedziony wersjami demonstracyjnymi Persona 3: Dancing in Moonlight oraz Persona 5: Dancing in Starlight. Oczekiwałem zalewu nowości i zaskoczenia, dostałem odgrzanego kotleta, w miniaturowej wersji. Każde demo ma po dwie piosenki i tutorial, to wszystko. Reszta opcji jest nieaktywna. Teraz nasuwa się pytanie: czy, znana z Dancing all Night opcja Free Dance to wszystko co gry maja do zaoferowania, czy jednak jest coś więcej, czego z jakiegoś powodu twórcy postanowili nie ujawniać? W moim odczuciu to właśnie demówki mają odpowiadać na takie pytania. Powinny rozwiać wszelkie wątpliwości i zaszczepić w głowach graczy przekonanie, że muszą kupić tytuł, najlepiej przedpremierowo i w wersji kolekcjonerskiej. Atlus nie podziela mojego zdania, albo faktycznie nic więcej w produkcjach nie ma, albo ich dział marketingu machnął ręką na całą sytuację.

Pierwsze co rzuca się w oczy po odpaleniu którejkolwiek z gier jest to, że są one praktycznie takie same jak wydana w 2015 Persona 4: Dancing All Night. Jedyną różnicą jest styl graficzny interfejsu, modele tańczących postaci i oczywiście sama muzyka. Do gier wprowadzają nas starannie wykonane intra, każde w odpowiednim klimacie, utraconej godziny Persona 3 i wewnętrznego świata Persona 5. Graficznie wszystko prezentuje się bardzo dobrze, niestety brakuje jakiegokolwiek skoku jakości względem poprzednika, mającego już prawie cztery lata. Jeżeli jesteście zainteresowani, poprzednią wersją odsyłam do naszej recenzji z 2016 roku. Tutaj napiszę jedynie: modelowanie postaci i ich motion capture stoją na najwyższym poziomie.

Dobór bohaterów, którymi możemy zatańczyć jest moim zdaniem nie trafiony. Są to postacie mało reprezentatywne. Podobnie sprawa ma się z muzyką, piosenki są fajne jednak podobnie do tancerzy mało charakterystyczne. W Persona 3: Dancing in Moonlight do wyboru jest Mitsuru Kirijo i Akihiko Sanada, a Persona 5: Dancing in Starlight udostępnia Ann Takamaki oraz Yusuke Kitagawe. Podczas rozgrywki może dołączyć do nas partner, jest ich w sumie sześciu na grę, czyli po trzech dla każdej tańczącej postaci. Jeżeli mamy wystarczająco dużo cierpliwości możemy rozegrać dwanaście układów choreograficznych, przyjmując oczywiście, że zagramy w obie wersje demonstracyjne.

System rozgrywki nie zmienił się nawet odrobinę. Wszyscy grający w poprzedni tytuł cyklu, podobnie jak ja od razu ogarną sterowanie. Rytmiczne wciskanie różnych kombinacji sześciu przycisków po raz kolejny jest bardzo przyjemne i daje ogromną frajdę. Z moich obserwacji wynika, że twórcy dodali jeden dodatkowy indykator zmuszający do szybkiego, podwójnego naciśnięcia klawisza. Więcej nowości nie stwierdziłem, a szkoda.

Ogranie demówek poniekąd potwierdziło moje obawy, Persona 3: Dancing in Moonlight i Persona 5: Dancing in Starlight to praktycznie to samo co dostaliśmy w 2015 pod nazwą Dancing all Night. Praktycznie, bo twórcy tym razem postanowili pozbyć się trybu fabularnego. Czyżby zabrakło pomysłów na logiczne wytłumaczenie dlaczego poszczególne ekipy bohaterów tańczą? Czy po prostu nikt nawet nie chciał poświęcać czasu na zastanawianie się? Może jednak pełne wersje zaskoczą i zamiast tak opłakiwanego przeze mnie Story Mode dostaniemy coś lepszego? Jeżeli tak to dlaczego nie pokazali tego w wersjach demonstracyjnych? Na te wszystkie pytania i wiele innych odpowiemy dopiero po czwartym grudnia, bo to właśnie wtedy oba tytuły mają swoją oficjalną europejską premierę. Do tego czasu nie pozostaje nic innego jak mocno trzymać kciuki, ojcze Atlusie prosimy, nie spieprz tego!