Mężczyźni potrafiący zdominować kobietę są teraz popularni. Wypielęgnowani chłopcy to już przeszłość, czas wyhodować brodę i uzbroić się w siekierę. Namiętni sadyści także są w cenie, o czym świadczy popularność 50 twarzy Graya. Ookami Shoujo, manga autorstwa Kuro Ouji to taka sama historia dla nieco młodszego odbiorcy.
Głowna bohaterka, Erika Shinoihara to mało rozgarnięta dziewczyna. Nie jest wyjątkowa i nic wartego uwagi nie osiągnęła, słowem szara mysz. Taki stan rzeczy nie jest jej jednak na rękę. Być najfajniejszą laską na mieście to zdecydowanie lepsza alternatywa. Jak to osiągnąć? Kilka kłamstw, odrobina gry aktorskiej i zostaje się klasową gwiazdą! Kumpele mają fajnych facetów? Jej jest jak model, dodatkowo niewyżyty w łóżku! Niestety, zdaniem innych dziewczyn, zbyt wirtualny. Plan Eriki był prosty – iść na miasto, cyknąć fotkę jakiegoś ciacha i ogłosić go swoim ukochanym. Sfotografowanym osobnikiem okazał się Kyouja Sata, super przystojniak, szkolna gwiazda i, o zgrozo, uczeń tej samej szkoły.
No to się narobiło. Jakiś pomysł jak to odkręcić? Może szczera rozmowa rozwiąże sprawę? Ona wytłumaczy, a on zgodzi się udawać jej chłopaka. Szczęśliwie dla głównej bohaterki Kyouja szybko przystał na ten plan. W życiu nie ma nic za darmo zatem chłopak za swoją pomoc oczywiście żąda zapłaty. Ceną będzie zostanie jego psem. Oczywiście czysto metaforycznie. Nie wpisuje się w to najlepsze gatunkowo jedzenie oraz trzy spacery dziennie. Chodzi o psie posłuszeństwo, bycie na każde zawołanie swojego pana.
Nasz nowy chłopak to sadysta jakich mało. Przedmiotowe traktowanie Eriki i udowadnianie jej jak mało znaczy to stałe punkty programu dnia. Początkowy brak aprobaty ze strony głównej bohaterki szybko zamienia się w rosnące uczucie. Syndrom sztokholmski jest tutaj sztucznie pokryty złotem, znęcanie się psychiczne to w końcu nie przemoc, nieprawdaż?
Wszystko mogło by się nie wydarzyć, gdyby tylko chłopak powiedział nie. Teoretycznie to jej wina, sama poprosiła, ale i tak ciężko lubić faceta perfidnie wykorzystującego innych dla własnej rozrywki. Tak czy inaczej anime to klasyczny romans. Najpierw ona chce on nie, później odwrotnie. Początkowo występujący w roli bezdusznego prześladowcy finalnie okazuje się prawdziwie i głęboko w niej zakochanym. Mało ambitne jednak do kilku paczek czipsów się nada. Oczywiście jak ktoś lubi takie klimaty.
Anime jest wyjątkowo budżetowe i widać to na każdym kroku. Animacja woła o pomstę do nieba. Rozmowy między bohaterami, to jedno i to samo tło ze zmieniającymi się postaciami. Bardziej przypomina to visual novel niż pełnoprawny tytuł animowany. Całość produkcji dało się uratować poświęcając trochę czasu na dopracowanie oprawy wizualnej. Niestety, nawet twórcy nie wierzyli w sukces tej ekranizacji.
Wolf Girl and the Black Prince, zaszczuło mnie jak Kyouja Erikę. Różnica jest taka że ja się nigdy do oprawcy nie przekonałem. Z szacunku do siebie, odpuście to anime. Nie zmuszajcie się, powiedzcie nie i wyłączcie monitory. Nie ma co marnować czasu. Jest niewiele produkcji, które zostawiają u mnie niesmak, ta zdecydowanie jest w pierwszej piątce żenady minionych lat.