Nie ma co ukrywać – Danganronpa Another Episode: Ultra Despair Girls jest szczególną gratką dla fanów serii. Dlaczego? Ano dlatego, że fabularnie leży gdzieś między pierwszą a drugą odsłoną głównej opowieści i nie warto zaprzątać sobie tym tytułem głowy bez wcześniejszego zapoznania się z nimi. W poniższym tekście zapewne też znajdzie się miejsce dla kilku spojlerów – nie grałeś w main story? Nie wchodź! Jesteś fanem serii? Łap za nożyczki!
Rzecz dzieje się w niejakim Towa City. Komaru Naegi (siostra protagonisty z części pierwszej) zostaje uwięziona w prywatnym apartamencie na kilkanaście miesięcy – stara się zachować resztki zdrowia psychicznego pielęgnując rutynę dnia codzinnego. Niestety sielanka nie trwa długo. Któregoś dnia do jej pokojów wpada ekipa ratownicza z Byakuyą Togamim na czele, ocalałym członkiem Future Foundation. Dziewczyna otrzymuje od niego tajemniczy hacking gun, który przydaje się bardzo szybko. Jak się okazuje, po mieście przechadzają się śmiercionośne, mechaniczne miśki bez skrupułów mordując dorosłych ludzi wpadających im w łapy, a nowa zabawka w samoobronie działa całkiem przyzwoicie.
Jak zapewne wiecie z części pierwszej, Ultimate Despair, czyli Junko Enoshima została pokonana – czas znaleźć nowych oponentów, którym grupka naszych bohaterów z Fundacji i nieco mniej utalentowana protagonistka mogliby stawić czoła. Proszę Państwa – tym razem będziemy walczyć z super zdolnymi dzieciakami. Trudno uwierzyć, że uczniowie podstawówki są w stanie wygenerować takie zamieszanie – a jednak. Planują oni bowiem unicestwić wszystkich pełnoletnich członków społeczeństwa – nie wyłączywszy swoich własnych rodziców. A może ich w szczególności? Wydaje się, że samozwańczy Warriors of Hope mają wygraną w kieszeni. Niestety najpierw będą musieli stawić czoła naszej niezbyt ogarniętej protagonistce, której towarzyszy… Toko Fukawa. Tak! Ją też zapewne kojarzycie z pierwszej części głównej serii – jakkolwiek nie była moją ulubioną postacią, tak teraz można lepiej poznać zarówno ją, jak i jej alternatywną osobowość trochę bliżej. Kontrast między Komaru a Toko jest głównym punktem odniesienia dla większości wydarzeń w grze; posłużył niezliczonym ilościom gagów (niezliczonym jeśli lubicie kolekcjonować znajdźki, oczywiście) a przyjaźń między dziewczynami rozkwita wraz z upływem kolejnych chapterów i pokonywaniem wszystkich Ultimate Dzieciaków po kolei. Aż do uratowania świata dorosłych.
Wybór Fukawy na jedną z głównych postaci Another Episode wydaje się nieco kontrowersyjny; w pierwszej części main series ginęła trochę w gąszczu ciekawszych bohaterów. Siostra Makoto Naegiego też nie grzeszy inteligencją ani szczególnym talentem – niemniej jednak obie dziewczyny dają się lubić i wspólna wyprawa w celu uratowania miasta całkiem interesuje i wciąga. Niepełnoletnie charaktery nie są co prawda tak dopracowane i dobrze zarysowane jak antagoniści z głównej serii; motywy, dla których dzieciaki są szalone i planują zemstę na dorosłym świecie nie są aż tak skomplikowane i historia jest dość uproszczona, lecz nudzić się nie da. Różowa krew leje się strumieniami, przypadkowi (a może nie aż tak?) ludzie masowo giną rozszarpywani pazurami biało-czarnych miśków. Scen egzekucji też nie zabrakło – nie są aż tak widowiskowe i spersonalizowane, do czego przyzwyczaiły poprzednie Danganronpy, ale ciągle dobrze się je ogląda.
Jak widać, fabularnie Another Episode jest kolejną Danganronpą z krwi i kości. Podstawową różnicą między spin-offem a głównymi częściami serii jest gameplay. Twórcy odeszli od formuły visual novel poprzetykanej zagadkami logicznymi na rzecz bardziej dynamicznej rozgrywki w stylu TPS z elementami RPG. Czy grze wyszło to na dobre? Nie mam nic przeciwko grom akcji, właściwie ostatnimi czasy sporo zagrywam się w FPSy. W Another Episode przez większość czasu przemierzamy kolejne części miasta zaglądając od czasu do czasu do budynków i rozwiązując puzzle. System łączący standardową strzelankę z paroma dość pomysłowymi elementami (wybór różnorodnych kul podczas strzału czy zmiana walczącej postaci na Toko, kiedy mamy już dość i gdzie wystarczy pociąć wrogów nożyczkami) wydaje się OK, niestety do czasu.
Kamera jest tragiczna, wybór automatycznej i manualnej właściwie niewiele tu zmienia – skutecznie potrafi fokusować się na złym celu i doprowadzić gracza do szybkiej przegranej. Z tak topornym sterowaniem naprawdę ciężko wycelować miśkowi w prawe oko. Prawdę mówiąc – im dalej, tym gorzej. Teoretycznie od czasu do czasu można odpocząć próbując rozwiązać zagadkę logiczną. W niektórych pomieszczeniach znajdziemy automaty do gry, które wymuszają na grającym przejście przez pokój w określony sposób – na przykład dobijając wszystkie monomiśki przy użyciu tylko jednego pocisku. Wszystko byłoby fajnie, jednak… zdarza się, że odwiedzamy aż trzy tego typu pomieszczenia pod rząd, co również w dalszych chapterach zaczyna trochę frustrować. W mojej opinii najfajniejszymi etapami były escape roomy (podobne do tych z serii Zero Escape, w końcu to Spike Chunsoft!), jednak pojawiają się trochę za rzadko – tylko jeden na rozdział i trzeba przyznać, że poziom tych zagadek jest żenująco niski. Cóż, nie można mieć wszystkiego! Sam pomysł wybijania robo-Monokum wydaje się ciekawy, jednak sama mechanika wymaga dużego dopracowania – na tę chwilę nie przesadzę, jeśli powiem, że gameplay jest prawdziwą karą dla grającego. Warto ustawić więc poziom easy, nie męczyć się za bardzo i cieszyć się poznawaniem nowej historii.
Domyślnie Another Episode uraczy nas angielskim dubbingiem – na szczęście jednak można pobrać odpowiedni plik z Playstation Store i chwilę później cieszyć się japońskim voice actingiem w grze. Chętnym polecam ściągnięcie go jeszcze zanim zaczniecie zabawę; ja niestety zdałam sobie z tego sprawę już w połowie rozgrywki, a opcje nie pozwalają na zmianę ścieżki audio bez rozpoczynania nowej gry. Muszę przyznać, że tym razem od angielskiego uszy Was nie rozbolą, jest całkiem nieźle. Niechlubnym wyjątkiem wydaje się Nagito Komaeda (notabene moja ulubiona postać) – subtelny wariat wersji japońskiej zostaje amerykańskim pakerem :) Mimo wszystko polecam pozostanie przy głosach oryginalnych.
Jak bywa w Danganronpach, soundtrack jest dopieszczony i idealnie oddający klimat gry. Szkoda jedynie, że podczas rozgrywki powtarza się kilka tych samych kawałków – wersja płytowa to aż 5 CD. Muzyka trochę odstaje gatunkowo od tej, którą znamy z poprzednich odsłon – jest bardziej dynamiczna, w końcu tym razem to strzelanka. Za całość odpowiada jak zwykle Masafumi Takada.
Czy Another Episode można jednoznacznie polecić? Jeśli macie za sobą dwie poprzednie części serii – żal nie sprawdzić, co działo się w świecie po zakończeniu pierwszej masakry w Hope Peak Academy. Dodatkowymi smaczkami są dobrze znani i lubiani już bohaterowie z poprzednich odsłon. Jakkolwiek gra fabularnie się broni, tak sam system rozgrywki to totalna męczarnia – czego się jednak nie robi dla ukochanej serii gier? Ciągle jest to bowiem Danganronpa z litrami różowej krwi wylewającymi się z ekranu. Warto zacisnąć zęby i poznać historię dziewczyn – użeranie się ze strzelaniem odpłaci się z nawiązką.
- kolejna Danganronpa
- przyjemna, dość wciągająca historia
- dobry soundtrack
- dużo przerywników filmowych
- męczący gameplay
Ze smutkiem i żalem przyznaję, że poległem na Another Episode, a grę mam już ponad rok. Natłok zagadek logicznych w pewnym momencie przekroczył poziom mojej tolerancji i odłożyłem grę. Niestety nie potrafię się za to znowu zabrać, a anime czeka, wkrótce razem z trzecią częścią do ogrania… Paradoksalnie chwalę sobie ten spin-off, third person shooterów na vicie jak na lekarstwo i osobiście nie miałem problemów ze sterowaniem, choć wiadomo, że próżno tutaj szukać precyzji pada. W dodatku ten świetny styl graficzny Danganronpy przełożony na 3D ^^. Nie zmienia to faktu, że na karcie pamięci czekają teraz przyjemniejsze tytuły.
Trzy pokoje z maszyną do gier pod rząd to trochę przesada faktycznie :P Miejscami też miałam ochotę już to rzucić, właściwie to chyba tylko przywiązanie do fabuły gier Danganronpa i stylowość mnie przed tym powstrzymały. Anime też w kolejce… ~Trik