Na forach internetowych często przewija się temat, na którą konsolę przenośną najnowszej generacji najlepiej się zdecydować. Wszyscy zainteresowani zapewne słyszeli o tym, że Vita umiera, a 3DS oferuje jedynie infantylne gry dla dzieci. Z racji, że osobiście zdecydowanie wolę grać na małym, przenośnym ekranie i posiadam już dobre kilka lat oba konkurencyjne handheldy, przygotowałam dla Was małe podsumowanie. Dowiedzcie się, czy te wszystkie plotki są prawdziwe!  (TL;DR – po prostu warto mieć obie ;))

Porównanie wypadałoby zacząć od przedstawienia parametrów technicznych obu konsol. Jednak po dłuższym przemyśleniu sprawy, dochodzę do wniosku, że tego w niniejszym felietonie tego nie będzie. Dlaczego? Otóż nie byłabym sobą, gdybym sugerowała komukolwiek kupno konsoli na podstawie procesora czy karty graficznej. Całkiem subiektywnie wyznaję zasadę, że w graniu liczy się przede wszystkim dobra zabawa, grywalność rzadko bywa uzależniona od grafiki, czy od liczby osiąganych fps na sekundę (no, nie mówię tu o o spadkach klatek, które uniemożliwiają granie w cokolwiek czy innych skrajnych przypadkach ;)) a częściej od fabuły lub innowacyjnego (albo po prostu wygodnego) systemu walki. Nie sądzę również, aby ktokolwiek zdecydował się na handhelda oceniając jedynie jego design – nie kupujemy jej przecież, aby zbierała kurz na półkach (no chyba, że ktoś jest zapalonym kolekcjonerem, ma wszystkie możliwe generacje konsol w szklanych gablotkach, ale… czy wtedy przejawi zainteresowanie niniejszym tekstem? Hm). Długo również nie trzeba szukać, aby przekonać się, że Vita oferuje dużo lepsze doznania audiowizualne niż 3DS, który pod względem graficznym nie dorasta jej do pięt. Jeśli ktoś boi się pikseli jak ognia, nie powinien decydować się na 3DSa, ponieważ może się mocno rozczarować!

Projekty obu konsol zostały przemyślane (zwłaszcza, jeżeli brać pod uwagę n3DS), jednak mają wady. W przypadku PS Vity to mocno rysujący się tylni panel dotykowy (a tak właściwie, to poza Little Big Planet czy któraś gra sensownie go wykorzystuje? Jeżeli tak, to tych tytułów mamy naprawdę niewiele), brak oparcia na kciuki, co daje się we znaki zwłaszcza przy bardziej wymagających tytułach typu Wipeout. 3DS też nie jest ich pozbawiony – brak dwóch gałek analogowych (dobra, mamy C-Stick w wersji n3DS, wykorzystuje go jednak dosłownie kilka pozycji), kiepska rozdzielczość i jakość wyświetlaczy. Ale są też zalety! Dla Vity będą to dobre osiągi – gry wyglądają ładnie, większy wyświetlacz, dwie gałki służące sterowaniu – mimo że małe, są naprawdę wygodne. 3DS posiada, już tradycyjnie zresztą dwa ekrany, co daje developerom pole do popisu i daje wachlarz gier ciekawie wykorzystujących zwłaszcza ten dolny, oporowy. Konsolę można zamknąć, co dodatkowo ją chroni przed zniszczeniami. Nintendo (przynajmniej mnie) też wygodniej się trzyma, a moduł Streetpassów wbudowany w konsolkę dostarcza dodatkowej zabawy. Obiektywnie rzecz ujmując, biorąc pod uwagę projekt i specyfikację sprzętową zdecydowanie wygrałaby Vita, subiektywnie 3DS (urzeka pewna oldschoolowość tej konsolki).

Przyjrzyjmy się jednak tym co najistotniejsze w mojej opinii, czyli grom. Playstation Vita została wydana kilka miesięcy później niż konkurencyjny handheld od Nintendo. W perspektywie około pięciu lat od premiery obu konsol nie wydaje mi się jednak, aby to miało szczególny wpływ na dostępną ilość i różnorodność gier na te platformy. Spróbuję więc je porównać.

6547709921_6d531d3df5_o

Playstation Vita

Trup, śmieć, pomyłka Sony. Takie opinie przeważają na forach internetowych. Nie oznacza to jednak, że na Playstation Vita nie ma mocnych tytułów. Owszem, są i jest ich całkiem sporo! Nie oszukujmy się – zarówno tutaj, jak i na 3DSie góruje japońszczyzna. Jednak kilku bardziej mainstreamowych pozycji również nie zabrakło. Co warto kupić? Mamy tu trochę gier akcji, polecam szczególnie:

Uncharted: Złota Otchłań – przenośna wersja przygód Nathana Drake’a. Oferuje dokładnie to, co odsłony na stacjonarne konsole Sony – dużo dobrej zabawy i akcji, przepiękne krajobrazy (Vita pokaże na co stać jej wnętrzności ;)), fajną fabułę.

Gravity Rush – gra akcji z innowacyjnym systemem sterowania, próbujemy bowiem okiełznać grawitację! Główna bohaterka, Kat cierpi na amnezję. Walczymy z całą stertą dziwnych potworów, na każdego trzeba znaleźć odpowiednią strategię! Oprawa graficzna cel-shadingowa.

Little Big Planet Playstation Vita – jeden ze sztandarowych tytułów na platformy Sony, przygotowany przez studio Media Molecule. Zawiera wszystko to, co wersje na stacjonarki, plus trochę contentu wykorzystującego możliwości Vity, np. aparat – świetnie jest móc stworzyć planszę na podstawie zdjęć i oglądać szmaciaki skaczące po meblach własnego domu, tym bardziej, że strona społecznościowa tej gry jak zwykle daje radę i możemy umieszczać levele w sieci.

Tearaway – również dzieło wyżej wymienionego Media Molecule. Gra na maksa innowacyjna – jeżeli tylko marzycie o przeniesieniu się w świat zbudowany w 100% z papieru i odczytać tajną wiadomość, którą ma dla Was główny bohater, jest to tytuł dla Was.

Do dyspozycji pozostają też inne tytuły, warto wymienić Assassins Creed Liberation III jednak zremasterowana wersja HD dostępna jest też na konsole stacjonarne, czy Batman Arkham Origins, z którym jest podobnie.

Jest też kilka FPSów (przy okazji – jeżeli szukacie jakichkolwiek FPSów na konsoli Nintendo, możecie mocno się zawieść – więc są to w pewnym sensie handheldowe perełki) – dość typowo, czyli Call of Duty, Killzone czy Unit 13.  PS Vita na samym starcie dostała też dobre, arcadowe wyścigi – mowa tu o Wipeout 2048, które zdecydowanie zasługują na uwagę. Mimo wyśrubowanego stopnia trudności, rzadko już na rynku growym pojawiają się ściganki nie będące symulatorami, tak porządnie przygotowane. Typowo dla konsol przenośnych Sony, mamy także kolejne Invizimalsy, wykorzystujące rozszerzoną rzeczywistość i pozwalające prowadzić pojedynki między potworami za pomocą kart AR.

Wielbiciele platformówek wybierając Vitę się nie zawiodą. Obie części RaymanaLegends oraz Origins czy Sly Cooper to naprawdę mocne tytuły. Jest też szeroki wybór indie platformówek – najbardziej zapadł mi w pamięć chyba Kung Fu Rabbit, którego szczerze polubiłam.

Playstation Vita zarówno indykami, jak i third party stoi. Do wyboru pozostaje masa gier multiplatfomowych i w nich możemy przebierać. Pełno tu tytułów z serii Lego czy Fifa, fani bijatyk też na pewno coś znajdą (Injustice, Mortal Kombat, broni się w gruncie rzeczy całkiem niezłe Playstation All Stars Battle Royale, choć szkoda, że uśmiercono w nim multiplayer online), dynamicznych slasherów – nasuwa się tutaj Toukiden ExtremeNinja Gaiden Sigma Plus, Muramasa Rebirth. Z gier indie na pewno warto przyjrzeć się bliżej Fez (który po całości mnie kupił, uwielbiam to!), Hotline Miami (niezależne GTA), Stealth Inc, kultowe już pecetowe Machinarium, wyjątkowe Limbo i wiele, wiele innych.

Generalnie rzecz biorąc, fani każdego gatunku powinni znaleźć tutaj coś dla siebie. Nie napisałam jednak o najważniejszym, czyli o sile PS Vita, jaką są gry japońskie (podobnie jest zresztą u konsoli konkurencji). W Japonii bowiem Vita otrzymuje dosyć ciekawe tytuły, jednak część z nich niestety nie otrzymuje tłumaczenia na język angielski, jak np. gry z serii Madoka Magica (szkoda, bo anime i u nas ma całkiem sporą rzeszę fanów). Największe hity przedostają się też na szczęście do nas i stanowią prawdziwą siłę tej konsoli. Mowa tutaj o grach z serii Persona (recenzja Persony 4 Golden znalazła się zresztą na tym blogu)lub Danganronpa, które wywarły na mnie niesamowite wrażenie i uważam, że straciłabym naprawdę wiele nie mając okazji zapoznać się z tymi tytułami. To również na Vicie możemy zagrać w Virtue Last Reward: Zero Escape w fajnej oprawie graficznej i na tę konsolę też zmierza trzecia część owej serii, bardzo wyczekiwana przez graczy. Przyzwoity poziom reprezentują sobą tytuły z cyklu Hyperdimension Neptunia (czego nie można powiedzieć o anime ;)) i Sword Art Online – Hollow Fragment. Dobrych gier jest tu naprawdę wiele – otwarcie trzeba przyznać, że nie leżą one w upodobaniach stereotypowego, europejskiego gracza – to trzeba lubić. Myślę, jednak że każdy, kto pochyli się na dłużej nad hitami prosto z Japonii, doceni pewną nietypowość, o którą dosyć trudno obecnie na rynku gier, jak również często dopracowane w najmniejszych szczegółach wątki fabularne. Na ogranie czekają u nas też Mind Zero, Conception II, Demon Gaze, seria Atelier, świetny przedstawiciel gatunku visual novel czyli Steins;Gate (dla tych, którzy nie mają konsoli – polecam anime!).

Moim zdaniem to właśnie te pozycje stanowią powód, dla którego warto posiadać PS Vitę.  Całości oferty growej dopełnia szeroka pula klasyków poprzednich generacji. Tytułów z PSX oraz PSP jest naprawdę wiele – mało tego, często można nabyć je za grosze. Bywają przeceny, na których jedna gra kosztuje w granicach 10 zł i na takiej udało mi się kupić Patapony (PSP) czy wczesne odsłony Final Fantasy (PSX).

Jeżeli jesteście dosyć ortodoksyjnymi fanami jednego – dwóch gatunków, po ograniu kilku tytułów możecie odczuwać pewien niedosyt. Jednak każdy, kto ceni sobie dobre gry praktycznie każdego rodzaju, nie powinien prędko zacząć się nudzić. Wymienione przeze mnie tytuły to przecież niewielka część wsparcia, jaką otrzymała Vita. Do zakupu może zrażać może brak głośniejszych, bardziej rozreklamowanych pozycji, tym bardziej, że u konkurencji hype powodowany nielicznymi, ale mocnymi zapowiedziami jest naprawdę wielki. Uważam też za przykry fakt, iż Sony mało tego, że nie dostarcza gier ekskluzywnych na swojego handhelda, remasteruje je na swoje konsole stacjonarne, dzięki czemu Vita traci resztę pozycji, dla których warto było ją kupić. Generalnie rzecz biorąc, jeżeli miałaby to być Wasza jedyna konsola, zapewne gry się znajdą. Natomiast w przypadku posiadania PS4, zakup lekko mija się z celem – w większość gier z Vity zagracie też na dużym ekranie. Gry multiplatformowe to jednak za mało, by utrzymać konsolę przy życiu (na dokładnie odwrotną bolączkę cierpi zresztą handheld konkurencji). Warto też się zastanowić, czy jesteście w stanie płacić cyfrowo za gry (tak, tak, niektórzy jeszcze w tych czasach nie posiadają ekonta ;)), ponieważ pudełka są dość trudno osiągalne, a jeżeli uda Wam się owe znaleźć, grubo przepłacicie za większość tytułów.

9057067897_2e745cd5ed_z-2

Nintendo 3DS

Pora na mojego (mimo gigantycznego przywiązania do Danganronpy i Persony) osobistego faworyta, czyli konsolę Nintendo ostatniej generacji. 3DS nie znalazł się zresztą bez przyczyny w moich rękach. Nigdy nie darzyłam szczególnym upodobaniem gier TPP (no dobra, pomińmy te brandowane platformówki z dzieciństwa:)), sandboksów czy FPSów. Prawdę powiedziawszy, odkąd Playstation 3 znalazło się w domu, po ograniu kilku tytułów… nie miałam już w co grać. Wyposażyliśmy się w Playstation Plusa, jednak nawet te pozycje uznawane za bardzo dobre (za czasów świetności tej usługi, czyli około 3 lat temu) nie były w stanie przyciągnąć mnie na dłużej. Oczywiście nie zakładam, że każda bardziej mainstreamowa gra jest zła; uwielbiam Fable III z Xboxa, Devil May Cry z PS3, nie ujmując niczego mojemu choremu przywiązaniu do gier z serii Diablo (tu się kłania PC), jednak sporo hitowych pudełek okupuje nasze półki i czeka na lepsze czasy. Najwyraźniej jednak nie odpowiadam stereotypowi europejskiego gracza i postanowiłam poszukać dla siebie czegoś innego (tak, to dobre słowo!). Jeżeli poszukujecie odmiany, możecie spokojnie zdecydować się na konsolę Nintendo i sprawdzić, czy ta rozrywka przypadnie Wam do gustu.

3DS kojarzy się głównie z Pokemonami, Zeldą czy Mario, zresztą poprawnie. Przyznam jednak, że to nie one stanowią dla mnie siłę tej konsoli, jednak nie można o nich nie wspomnieć.

Pokemon X/Y ORAS – typowe dla konsol Nintendo jRPGi są oczywiście dostępne również na handhelda najnowszej generacji. Fabuła (moim zdaniem) szczątkowa, zresztą nie o fabułę w Pokemonach chodzi. Liczy się przecież mozolne uzupełnianie Pokedexa, a później dobranie jak najlepszego party aby móc mierzyć się w competitive online ;) Wciąga jak bagno, zwłaszcza jeżeli wybór tej gry jest lekko podszyty sentymentem. Polecam.

The Legend of Zelda: Ocarina of Time, The Legend of Zelda: A Link Between Worlds, The Legends of Zelda Majoras Mask – remaster tej pierwszej z Nintendo 64 (muszę przyznać, że do remasterów u Nintendo podchodzę bardziej pobłażliwie, ponieważ zwykle nie pojawiają się po roku od wyprodukowania oryginału…), nowa część serii specjalnie dla 3DS, oraz kolejny remaster. Znów spotykamy Linka towarzysząc mu w przemierzaniu rozległego świata gry. Prawdę powiedziawszy, Ocarina czeka na półce, ALBW zamierzam dopiero kupić.

Gry z serii Mario – za dużo ich jest, aby wymienić wszystkie. Do dyspozycji pozostają wyścigi, RPG z wąsatym hydraulikiem z roli głównej (zamierzam wypróbować coś z serii Paper Mario, bo bardzo mnie ciekawi, RPG z zasady brzmi dla mnie dobrze :)), platformówki. Wielką fanką Mario nie jestem – wręcz przeciwnie, wolę zręcznościówki np. z cyklu Rayman, nintendowe podejście nigdy nie zmobilizowało mnie do zmasterowania wszystkiego w danym tytule. U nas są to typowe party-game, które najlepiej sprawdzają się na imprezie, niż w samotnej rozgrywce. Wiem jednak, że cała masa osób dobrze się bawi przy Super Mario 3D Land lub Mario Karts (choć wyścigi z 3DSa zostały trochę w tyle i większość zawodów online toczy się obecnie w świetnej wersji na Wii U).

Wykopałam dla Was również parę perełek, o których nie jest aż tak głośno, jak o sztandarowych tytułach Ninny na własną platformę (a szkoda – może wtedy cieszyłaby się u nas trochę większą popularnością). Porzućmy zatem Mariana i zobaczmy, co jeszcze kryje 3DS…a kryje zdecydowaną większość jRPG!

Moim osobistym hitem jest seria Shin Megami Tensei – właściwie zagrywałam się i nadal zagrywam w praktycznie każdą odsłonę, począwszy od tych bardziej dungeon crawlerowych, skończywszy na sRPGach (a strategii do tej pory nie lubiłam!). Na uwagę zasługują tutaj Shin Megami Tensei: Devil Survivor 2 Record Breaker oraz Devil Survivor Overclocked – czyli te bardziej strategiczne, jak również Shin Megami Tensei IV (tylko cyfrowo, moim zdaniem można go nazwać w pewnym stopniu spadkobiercą Persony), gdzie rozgrywka przypomina trochę tą z Persony. Wszystkie z nich są niesamowicie dopracowane fabularnie i totalną przyjemność sprawia mi odkrywanie wszystkich zakończeń. Właściwie możliwość podejmowania własnych wyborów to chyba to, co tak mnie wkręca w jRPG,  uwielbiam też mozolne grindowanie (ale bez przesady w drugą stronę). Nie można zapomnieć o spin-offie serii Persona – Persona Q: Shadow of the Labyrinth. Najwięcej funu wyciągną z niej maniacy oryginalnej serii, jest to również sam w sobie bardzo dobry tytuł z etrianopodobnym gameplayem.

Xenoblade Chronicles 3D, kolejny jRPG science-fiction, a właściwie remaster pochodzący z konsoli Wii. Właściwie dobrze, że Nintendo zdecydowało się na przygotowanie remastera tej gry – kupno oryginału na Wii jest obecnie dość utrudnione, kopie osiągają horrendalne kwoty, a jest to naprawdę świetna pozycja. Akcja rozgrywa się na ciałach dwóch bogów a ludzkość walczy o przetrwanie. Tytuł wzbogaca raczej niewielką ofertę sandboksów na 3DSie.

Seria Etrian Odyssey cieszy się też bardzo dużą popularnością. Ten dungeon crawler przede wszystkim przyciąga oryginalnością rozgrywki (dla tych, którzy pragną więcej, odpowiednia będzie Persona Q). Zaobserwujemy tu świetne wykorzystanie obu ekranów konsolki, jakim jest konieczność rysowania własnych map podczas przemierzania labiryntów – tutaj nie będzie tak wygodnie, mapy nie odkrywają się same ;) Mamy w tym właściwie pełną dowolność, a dokładność jest tutaj w cenie – labirynty są dość skomplikowane, a czasami dany quest wymaga powrotu w niektóre obszary. Będzie też trochę łamigłówek. W serii ukazał się jeden remaster (mowa tu o Millenium Girl), jedna nowa odsłona oraz czekamy na kolejną część.

Do dyspozycji są też inne bardzo mocne tytuły: Bravely Default – mentalny spadkobierca serii Final Fantasy, którego recenzja już znajduje się na blogu; w perspektywie Bravely Second za kilkanaście dni, Fire Emblem do którego nie miałam czasu przysiąść jak do tej pory – kolejny bardzo dobry tytuł sRPG, niedługo kolejna część, Kingdom Hearts 3D (Kingdoma chyba nie trzeba nikomu przedstawiać? Jedyna część, która mnie wciągnęła i zdecydowałam się na jej kupno po demie), Theatrythm Final Fantasy (nie tylko spin-off kultowej serii, ale naprawdę fajna gra rytmiczna – oczywiście najlepiej będą bawić się fani Finala, ale reszcie też powinna się spodobać).

Na uwagę zasługuje szeroki wybór gier symulacyjnych, czego u konkurencji raczej brakuje (u konkurencji w ogóle – nie tylko handheldowej). Mamy tu bardzo popularne symulatory prowadzenia miasteczka (Animal Crossing), rolnika (teoretycznie powinien tu paść Harvest Moon, ale zainteresujcie się lepiej nowszym Story of Seasons). Fani rozwiązywania zagadek powinni wyposażyć się w serie Professor Layton i Phoenix Wright.

Wymieniłam oczywiście tylko część oferty growej, jaką dysponuje konsola wielkiego N. Poza hitami, w eShopie również odnajdziecie trochę indyków (jednak nie jest ich aż tak dużo, jak w przypadku PS Vity), gier krótszych o niższej cenie, prezentujących dobrą jakość (Hakuoki, Attack of the Friday Monsters i inne).

FPSów raczej nie znajdziecie, sandboksów i typowych gier spotykanych u konkurencji jest jak na lekarstwo. Działa to też w drugą stronę – masa tytułów obecnych tutaj, nie pojawia się nigdzie indziej – dlatego uważam, że 3DS jest świetnym uzupełnieniem towarzyszącym stacjonarnej konsoli Sony. Obie platformy zawierają gry właściwe tylko sobie – w połączeniu wybór staje się naprawdę szeroki. 3DS, poza tym, że jest konsolą prawdziwych hiciorów, wydaje się również platformą gier najsłabszych. eShop jest porządnie przepełniony tytułami typu “My Little Pony” za gigantyczną cenę, jednak nie zwraca się na to większej uwagi. To, co odróżnia 3DSa od Vity, to szeroka oferta dem. Mają one różną jakość (vide kiepskie demo Bravely Default – nie warto się nim sugerować), jednak dla wielu ważna jest możliwość wypróbowania gier przed zakupem. Niestety archaiczny system kupowania gier i zarządzania może odrzucać – większość graczy żali się na system przypisywania gier cyfrowych do konsoli, obecnie czekamy na nowy program My Nintendo, który rusza w marcu również w Polsce i mamy duże nadzieje z nim związane. Na tę chwilę jednak bardziej opłaca się kupować gry w pudełkach (są tańsze, ma to swoje zalety kolekcjonerskie, wartość części z gier rośnie z czasem). Są one jednak stosunkowo droższe niż u konkurencji, jednak przeciętny czas przejścia dowolnego RPGa szacuję na około 40 godzin. Wiadomo więc za co płacimy. Wadą jest też czasami dosyć trudna dostępność konkretnych tytułów (często polski dystrybutor nie wyrabia się na dzień premiery, sklepy zamawiają określoną ilość sztuk). 3DSa trapi też ten sam problem, co PS Vitę – nie wszystkie mocne pozycje zostają przetłumaczone na angielski, dochodzi też archaiczna blokada regionalna, w wyniku czego nie można sprowadzić sobie gry np. z USA (a niestety często USA dostaje gry wcześniej, niż traktowana po macoszemu Europa). Pójście do sklepu i kupno czegoś na konsole Nintendo  również długo było problemem, jednak zaczyna się to powoli zmieniać na lepsze.

Zarówno 3DS jak i PS Vita mają określony target, do którego miałyby trafiać. Mimo pewnej puli ciekawych tytułów, jakimi dysponuje Vita,  jeśli chodzi o ofertę grową przegrywa ona jednak w przebiegach z handheldem Nintendo. Często spotykam się z opinią, że typ rozrywki oferowany przez 3DSa nie odpowiada europejskim graczom – rzeczywiście gry są inne, niż te, do których zdążyło przyzwyczaić nas Sony, mające zresztą dość długą tradycję w naszym kraju. Wszystkim otwartym głowom, bądź tym znudzonym kolejnym klonem Call of Duty, polecam spróbować. A nuż odkryjecie nowy wymiar grania, w którym jeszcze Was nie było?