Przyznam, że Pokémon Super Mystery Dungeon to moja pierwsza styczność zarówno z serią Mystery Dungeon, jak i z jej Poké odsłoną na poważnie. Co prawda, przez moją konsolę przewinęło się również demo poprzedniej części (dla niewtajemniczonych: Pokémon Mystery Dungeon – Gates to Infinity), jednak z butów mnie nie wyrwało i nigdy nie zdecydowałam się na zakup pełnej wersji. Tym razem miałam okazję zapoznać się z super tajemniczym lochem trochę dokładniej (i przedpremierowo!). Czy było warto?

Mystery Dungeon to dość leciwa seria, zrzeszająca dungeon-crawlerowe (albo, jak kto woli – roguelike’owe)  spin-offy najróżniejszych tytułów gier. Wydania z kieszonkowymi potworami w roli głównej cieszą się niesłabnącą popularnością – europejski rynek otrzyma wkrótce (co prawda z pewnym poślizgiem w stosunku do USA i Japonii)  już dziesiątą część tego dość znanego cyklu. Idea wydaje się całkiem w porządku, zwłaszcza dla takiego maniaka dungeon crawlerów, jak ja. Zasiadłam więc do gry z nieskrywaną ciekawością – co mogło wyjść z mieszanki kieszonkowych potworów o, (wybaczcie) dość płytkiej fabule z koniecznością przemierzania wielopoziomowych labiryntów?

Tradycyjnie już wątek fabularny rozpoczynamy od wyboru Pokémona, jakim chcielibyśmy grać. Tak! Tutaj nie ma żadnego trenowania stworków, tym razem my stajemy się jednym z nich. W grze przygotowano krótki test osobowościowy, który gatunek Pokémona pasuje do nas najlepiej – jednak nie jest on w żaden sposób wiążący. Możemy się nim zasugerować, ale równie dobrze wybrać jakiegoś innego. Mnie przypadła Chikorita i właśnie nią rozpoczęłam grę. To jeszcze nie koniec – należy też dobrać swojego najlepszego kieszonkowego przyjaciela. Tym razem mój wybór padł na Pikachu. Przygotowania poczynione – można rozpoczynać rozgrywkę!

2

Po dość gwałtownym wejściu w świat Pokémonów (a dokładnie – po spadnięciu z nieba ;)) okazuje się, że jesteśmy gonieni przez hordę Beheeyemów, które na pewno chcą nam zrobić coś paskudnego – przynajmniej tak można wnioskować po wydawanych przez nie złowieszczych odgłosach. Na szczęście w przyrodzie równowaga musi być, więc znajduje się też przyjazny Nuzleaf, pragnący pomóc nam w ucieczce. Korzystamy z pomocnej dłoni przyjaciela i już wkrótce straszne Beheeyemy odchodzą w niepamięć. Pozostaje jednak jeszcze jedna kwestia – gdzie się podziać, skoro dopiero co pojawiliśmy się w tej krainie, a nieuchronnie nadejdzie noc? Tutaj jeszcze raz wykaże się dobroduszny kumpel Nuzleaf, który przygarnie nas pod swój dach. Swoje miejsce już mamy – ale jak będziemy spędzać dni w wiosce? Ano, musimy zapisać się do szkoły, ponieważ (podobno) wyglądamy na młody wiek. Wkrótce zatem rozpoczynamy naukę – przy okazji małego aktu nieposłuszeństwa poznajemy również Pikachu (lub innego Pokémona spośród 20 pozostałych, którego wybierzecie), będącego największym urwisem w całej wioskowej społeczności.

6

Okazji do eksplorowania lochów będzie przy tym całkiem dużo – jest to uwarunkowane fabularnie. Raz musimy uratować biednego Goomy’ego, który zgubił się w lesie całkiem sam, raz będziemy siać zadymę razem z Pikachu w kopalni Drilburów, a czasem po prostu ścigać się z przyjaciółmi podczas zajęć szkolnych w pobliskim lesie. Za tym wszystkim stoi jednak nieco ważniejszy cel – fajnie byłoby pozbyć się amnezji i dowiedzieć się, skąd naprawdę pochodzimy, prawda? Spotkamy przy tym legendarne Pokémony, spróbujemy spełnić marzenie przyjaciela o wstąpieniu do Expedition Society i generalnie czeka nas kupa dobrej zabawy w świecie Pokémon. Fabułę przygotowano całkiem w porządku, zwłaszcza będzie to gratka dla fanów serii z kieszonkowymi potworami. Muszę przyznać, że podoba mi się ona dużo bardziej niż w głównych, tradycyjnych częściach gier Pokémon. Wydaje się ona bardziej rozbudowana, i, subiektywnie rzecz ujmując, jest dużo zabawniejsza i skłaniająca do nabijania kolejnych godzin spędzonych na graniu w tytuł. Zważywszy jednak, że jest to spin-off, fajerwerków ani legend wyskakujących z krzaków raczej nie będzie. Jest lekko, dość śmiesznie, miło i ta formuła się sprawdza. Wszystkiemu towarzyszą jak zwykle kolorowa, bajkowa oprawa i przyjemna dla ucha muzyka.

3-1

Jeśli chodzi o sam system rozgrywki, jest naprawdę dopracowany i zrobił na mnie wrażenie. Przeniesiono tutaj żywcem system levelowania z głównych części serii Pokémon. Uczymy się tych samych ataków w miarę przemierzania labiryntów, zbieramy kolejne itemy pomagające w walce, zarządzamy kieszonkowymi przyjaciółmi, którzy zwiedzają akurat loch razem z nami. W grę wprowadza przyzwoity tutorial, pomagający wszystko ogarnąć, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gra jest dość trudna (zwłaszcza, jeżeli porównywać ją z głównymi odsłonami serii). Cukierkowa grafika i opowieść stwarzają wrażenie, że wszystko będzie dziecinnie proste – jednak czasami trzeba dobrej strategii, aby pokonać bossa. I dobrze! Trzeba poświęcić chwilę na wdrożenie się i zaplanowanie strategii. Poza dobraniem ataków do odpowiednich przeciwników, należy pilnować innych spraw: pełnego brzuszka – aby go napełnić należy zjadać jabłka, miejsc na planszy, które pozwolą pozbyć się debuffów, picia odpowiednich mikstur i oczywiście dbania o przyjaciół. Dla starych wyjadaczy przygotowano również trochę nowości – progress device (nareszcie jest możliwość zapisania gry w trakcie rozgrywki w lochu, jednak trochę trzeba za niego zapłacić), looplety (dają różne abilities, które wg własnego uznania możemy przydzielać poszczególnym Pokémonom w teamie), megaewolucje i Pokémony typu Fairy z najnowszej generacji. Na szczególną uwagę zasługuje connection orb – pozwala ona wykonywać questy należące do innych graczy. Na pokonanie czeka aż dwunastu bossów.

photo_2016-02-10_21-52-26

Poziomów w konkretnych lochach potrafi być sporo. Na szczęście wyważono to w odpowiedni sposób i za każdym razem, kiedy już zaczynałam się nudzić, loch już się kończył. Monotonia rozgrywki czasem potrafi dawać się we znaki mimo wszystko – w końcu dungeon crawler polega głownie na zwiedzaniu kolejnych poziomów plansz i pokonywaniu hord przeciwników. Istotną rolę wydaje tu się mieć fabuła – przynajmniej to jest to, co zwykle potrafi utrzymać mnie na dłużej przy crawlerach. Motywacja do odkrywania przecież musi być!

Z jednej strony, gra podoba mi się – i spodobać się powinna prawie każdemu fanowi Pokémonów. Z drugiej jednak, czy zarówno ona, jak i gameplay będą wystarczające, aby przyciągnąć do siebie całkiem nowego gracza, który z Pokémonami jeszcze nigdy nie miał do czynienia? Nie sądzę. Na rynku mamy sporo tytułów tego typu, oferujących nieco poważniejszą opowieść na dużo wyższym poziomie. Nie wydaje mi się też, aby właśnie taki typ gracza był targetem tego tytułu. Raczej jest ona skierowana do fanów, niż do nowych odbiorców – i fani nie powinni się zawieść, dostali bowiem nowy, solidny tytuł z kieszonkowymi potworami w roli głównej.

Plusy:
  • ciekawe połączenie Pokémonów i RPGa
  • wyjątkowo fajna fabuła
  • dobra rozgrywka
Minusy:
  • są lepsze dungeon-crawlery
Ocena ogólna
Pokémon Super Mystery Dungeon, Trik, 2016-02-10

Platformy: 3DS
Rok wydania: 2016
Producent: Nintendo

Grę do recenzji dostarczył polski dystrybutor Nintendo – Conquest Entertainment.