Na PGA byliśmy już bite dwa tygodnie temu – impreza doczekała się umemowienia w naszym komiksie, także niektórzy już pewnie wiedzą czy (i jak) nam się podobało. Relację popełnić wypada i tak, fotek trochę powstało, przeziębionego Trika wymęczyło a Boberskiego lekko wynudziło. O tym, czy PGA to nadal impreza dla graczy takich jak my, poniżej w pełnym tekście.

Kilka godzin po powrocie z PGA przeczytałam sobie relację sprzed dwóch lat – byliśmy bowiem wtedy również obecni w czasie tej imprezy na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. I, prawdę mówiąc, mogłabym uczciwie przekleić poprzedni tekst w miejsce tego, bo moje uczucia są identyczne. Boberskiego należy humanitarnie odciążyć, aby chłopak nie musiał się powtarzać. Wydaje mi się zresztą, że prędko do Poznania nie wrócimy. Zacznijmy jednak od początku.

Praktycznie każda nasza wycieczka do Poznania jest słaba logistycznie i należy się liczyć z tym, że jedziemy dłużej niż jesteśmy obecni na samych targach. Sama renoma PGA każe się spodziewać czegoś wielkiego; jednak o ile mnie pamięć nie myli, stanowiska Playstation są ekskluzywne dla Warsaw Games Week (gdzie zresztą Sony ma do dyspozycji wielką halę z masą sprzętu do grania), XBOX w ogóle nie ma zbyt wiele do pokazania w tym roku – obecne standy były praktycznie tylko z Forzą. Generalnie Nintendo pod wodzą Dystrybutorem Nintendo Polska ratują imprezę najlepszym standem PGA, z dużą ilością konsol stacjonarnych i przenośnych, wielkim Mario i innymi atrakcjami, na którym oczywiście byliśmy i bawiliśmy się przednio.

Splatoon 2 trochę zawiódł moje oczekiwania (może jest trochę zbyt dokładnym klonem pierwszej odsłony tego shootera) i nieco wkurzał fakt, że przetestować grę można było tylko korzystając ze sterowania za pomocą ruchu – niestety chyba jestem zbyt konserwatywna i zdecydowanie wolę grać w strzelanki używając gałek ;) Na szczęście to nie jedyna gra na stanowisku Nintendo. Co było jeszcze? Super Mario Odyssey, które nie wciągnęło mnie zbytnio, ale nie ukrywam, że nie jestem zbyt wielką fanką hydraulika. Muszę jednak przyznać, że Mario w otwartym świecie to coś zdecydowanie świeżego i warto przetestować ten tytuł z czystej ciekawości. Przypominało mi dawne The Simpsons – Hit and Run. Co okazało się najlepszym dla mnie tytułem? Zaskoczenia zapewne nie będzie, bo Fire Emblem Warriors. Mimo pewnej niechęci do Zeldy, udało mi się kiedyś przegrać dobre kilkanaście godzin w Hyrule Warriors (a nawet popełnić recenzję) i FE Warriors wydaje mi się strzałem w dziesiątkę. Co tu dużo gadać – po prostu świetnie jest ujrzeć najlepsze postacie serii Fire Emblem na dużym ekranie, w akcji, bardziej dynamiczne niż statyczne kilkubitowe awatary w turowej rozgrywce na podzielonych planszach. Tytuł ten pewnie przejdzie bez większego echa, a szkoda.

Co poza Nintendo? Dużo, dużo twórców indie. Właściwie cała pełna hala indie! Jeśli ktoś lubi – zdecydowanie mogę polecić – pomacacie najnowsze tytuły, użyjecie ciekawych kontrolerów do gry, pogadacie z devem.

Gracie na PC? Trochę atrakcji też się znajdzie, aczkolwiek trudno się do nich dostać. Moim prywatnym faworytem była strefa Overwatch, niestety ciężko się było przedrzeć przez tłumy panujące na stoisku. No i nie zapominajmy, że ja to jednak wyznawca konsol! Znalazło się też miejsce na figurę Widowmaker – niestety ogrodzono ją, więc szałowego zdjęcia Trika z overwatchową snajperką nie będzie.

Nie sposób jednak pominąć esencji całych targów, czyli Youtuberów. Całą wielką halę zajęło Stars4Fans, zamknięto ich więc w jednym miejscu. Podobno byli główną atrakcją imprezy – podobno. Zamknięto ich niestety w jednym pomieszczeniu i tyle ich widział. Zresztą, żadna strata jak dla mnie – nie mam zielonego pojęcia o gwiazdach Youtube.

Była też masa wykładów, lecz głównie skierowanych w stronę Gamedevu – wszystkie były prowadzone po angielsku. Niestety czas nas gonił i nie daliśmy rady być na żadnym – tego faktu akurat z całego serduszka mi żal.

Trochę uwag organizacyjnych – Boberski narzekał na bilety tylko w jedną stronę już dwa lata temu. Tym razem też się daliśmy zaskoczyć – jadąc na PGA, lepiej mieć swoje żarcie w plecaku, bilet trzydniowy bądź pełen brzuch napełniony jeszcze przed przekroczeniem bramek (niepotrzebne skreślić). Jak wyjdziecie, to już nie wejdziecie, a jedzenie na miejscu jest mierne, ceny wygórowane i kolejki naprawdę duże. Przynajmniej w sobotę.

A z powrotem czekały nas kolejne trzy godziny jazdy, tym razem busem…

Zbesztaj autora:

Boberski: wiecie, że relacja Trika ma dokładnie 666 słów? Przypadek? Tak, przypadek… ale za rok tylko szatan może mnie zmusić do ponownego odwiedzenia Poznania. PGA to impreza nie w moim stylu, poza pewnymi wyjątkami nudziłem się jak mops. Dodatkowo tłok był tak ogromny, że miałem problemy z zobaczeniem tych kilku stoisk, które mnie zaciekawiły. Stars4Fans to dziwna inicjatywa. Jestem w stanie zrozumieć zafascynowanie ludźmi, którzy zdobyli sławę w nowych mediach, jednak sposób organizacji eventu pozostawia wiele do życzenia. Imprezy pokroju S4F to koła wzajemnej adoracji, zbiorowe klepanie się po plecach przy akompaniamencie pisku 12 latek. Polski YT to, z pewnymi wyjątkami, miejsce dla dzieciaków.