Wyjątkowo rzadko trafiam na tytuł, który w moim odczuciu nie ma wad. Zazwyczaj gry wyglądają dobrze w zapowiedziach, aby później stopniowo pokazywać swoje niedoskonałości. Nie tym razem. Dobra fabuła, przyjemny gameplay, ciekawy rozwój bohaterów i zbawienny brak irytujących elementów rozgrywki. Taki jest właśnie Ys VIII: Lacrimosa of Dana – gra przemyślana, dopracowana, z prostą i zarazem mega wciągającą historią. Nie żałuję ani jednej godziny spędzonej przed telewizorem i zdecydowanie jeszcze długo będą tą produkcję stawiał jako wzorcowe action RPG.

W grze wcielamy się w poszukiwacza przygód imieniem Adol Christin. Rozgrywkę rozpoczynamy na statku pasażerskim Lombardia, gdzie nasz bohater pracuje w charakterze majtka. Przez kilkanaście minut możemy swobodnie zwiedzać krypę, rozmawiać z członami załogi oraz gośćmi. Sielankowy nastrój zostaje przerwany, gdy na pokładzie pojawia się macka potwora morskiego próbująca, de facto skutecznie, zatopić łódź. Szczęśliwym trafem morze wyrzuca nas na plaży wyspy Seiren, obok której przepływaliśmy podczas katastrofy. Na nieszczęście miejsce to jest, według legend, nawiedzone i nikomu jak do tej pory nie udało się wrócić do cywilizacji, aby opowiedzieć o szczegółach. Z braku lepszego planu postanawiamy zacząć zwiedzać okolicę w poszukiwaniu wszystkiego, co mogłoby pomóc w wydostaniu się.

Przez bardzo krótką chwilę poruszamy się jedynie Adolem, jednak bardzo szybko dołączają do nas inne grywalne postacie, które odnajdujemy w różnych regionach. Poza nimi znajdujemy również innych rozbitków i razem z nimi tworzymy wioskę. Praktycznie każdy ocalały to jakaś wartość dodana, dla przykładu Alison będzie szyć nowe ubrania i akcesoria, a Kathleen zadba o jakość uzbrojenia. Do uratowania jest 20 osób, które posłużą jako NCPe w naszym tymczasowym miasteczku. Dodając do tego pięć, poza protagonistą, postaci grywalnych dostajemy całkiem pokaźną grupę różnorakich osobowości, charakterów, podejść i motywacji. Jednych polubimy bardziej, innych znienawidzimy od pierwszych chwil na ekranie. Będziemy też od czasu do czasu potrzebować pomocy np. w przesunięciu zwalonego drzewa, czy odgruzowaniu rumowiska, wtedy uratowane duszyczki z radością nam w tym pomogą. Odnajdywanie rozbitków nie jest zatem jedynie celem samym w sobie, a integralną częścią warunkującą postęp w rozgrywce.

Głównym celem rozgrywki jest przemierzanie otwartego świata, ratowanie kolejnych rozbitków oraz odkrywanie tajemnicy samej wyspy. Seiren podzielone jest na kilka sektorów, do których progresywnie będziemy uzyskiwali dostęp. Mapy są dość duże, jednak gra jest łaskawa i do raz odwiedzonego regionu możemy się później teleportować. Każda instancja ma swój unikalny wygląd oraz mieszkańców. Tereny bliżej wody będą obfitowały w kraby i inne morskie stworzenia, na równinach przywitają nas watahy wilków, zaś w lasach zmierzymy się z trującymi roślinami i pająkowatymi potworami. Wartym zaznaczenia jest fakt, że dalsze tereny obfitują w silniejszych przeciwników i mimo w miarę szybkiej eksploracji, szansę spokojnego przebywania w niektórych miejscówkach będziemy mieli dopiero po kilku godzinach ekspienia na niżej poziomowych mobach.

Nasza drużyna eksploracyjno-desantowa składa się z 3 osób, między którymi możemy się płynnie przełączać podczas walki. Każdy z bohaterów ma inny styl walki i specjalizuje się w gromieniu innych typów bestii. Walcząca rapierem Laxia wyprowadza dużo szybkich ciosów ze sporym zasięgiem, co pozwala na skuteczniejszą walkę z latającymi przeciwnikami. Osiłkowaty Sahad zadaje wolne, potężne i obszarowe ciosy. Dopasowanie postaci, którą aktualnie sterujemy jest kluczowym elementem skutecznego odsyłania wrogów na drugą stronę. Nasi wojacy poza standardowym atakiem bronią mają po kilka umiejętności specjalnych, odblokowywanych wraz z kolejnymi poziomami doświadczenia. Planowanie kolejnych wypraw, modyfikowanie uzbrojenia i dopasowywanie skilli to prawdziwa przyjemność. Sporą część czasu spędzonego z grą poświęciłem tylko na to.

Jak w przypadku każdego RPGa, tak i tutaj główna ścieżka fabularna jest jedynie jedną z wielu, obowiązkową jednak nie jedyną. Gra oferuje pokaźny zestaw zadań pobocznych, tym liczniejszy, im więcej postaci niezależnych uratujemy. Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie, że dodatkowe questy dało się ukończyć bez rezygnowania z postępu fabularnego. Zazwyczaj zboczenie z głównej ścieżki zakładało porzucenie historii. Tutaj cały czas poznajemy kolejne wydarzenia, co prawda odrobinę wolniej, ale jednak nieprzerwanie. Duży plus dla twórców, dzięki temu nie zrezygnowałem jeszcze z żadnego postawionego mi zadania.

Oprawa graficzna jest bardziej stonowana niż cukierkowa, dominują raczej kolory pastelowe, jednak daleko mi od stwierdzenia ze gra wygląda nudno. Można się jedynie przyczepić, że wszystko jest nieco kanciaste, ale to już kwestia gustu. Postacie są różnorodne i zaprojektowane z pomysłem a krajobrazy przyjemne dla oka. Jest to szczególnie ważne w momencie, gdy przyjdzie nam je oglądać przez kilkadziesiąt godzin. Wszystkiego dopełnia muzyka zmieniająca się zależnie od lokacji i tego co na niej robimy, raz spokojna i zachęcająca do podziwiania krajobrazów, za chwilę dynamiczna, w sam raz do eksterminowania kolejnych fal wrogów.

Ys VIII: Lacrimosa of Dana to dla mnie gra idealna, dbająca o dobrą zabawę i unikająca zbędnego irytowania. Jeżeli już przyjdzie nam się denerwować to bardziej z przegranej walki, niż z faktu że cel naszego questa jest godzinę drogi od miejsca, w którym obecnie jesteśmy. Gorąco polecam bliższe przyjrzenie się produkcji i poświęcenie jej czasu, tylko wtedy w pełni docenicie geniusz twórców, ich doświadczenie w tworzeniu fantastycznego świata oraz dbałość o odbiorcę końcowego – gracza.

Plusy:
  • otwarty świat
  • brak irytującego grindu
  • przemyślany system rozwoju postaci i ekwipunku
  • ciekawa i wciągająca fabuła
  • przemyślane zadania poboczne
  • różnorodne postacie
Minusy:
  • ze późno poznajemy Danę :P
Ocena ogólna
Ys VIII: Lacrimosa of Dana, Boberski, 2019-02-05

Platformy: Nintendo Switch, PlayStation 4, PlayStation Vita, PC
Rok wydania: 2016
Producent: Nihon Falcom

Zbesztaj autora:

Trik: nie ukrywam, że gdy widzę w gatunkach konkretnego tytułu: action jRPG zaliczam solidną cofkę i gra ląduje w szufladce “do zrecenzowania kiedyś przez Boberskiego”. Nagromadziło się w ten sposób całkiem wiele tytułów i te z serii Ys są właśnie takimi pozycjami. W tej nie przekonują mnie ani pastelowe kolory (przywodzące na myśl wcześniejsze Final Fantasy), ani postacie, ani fabuła, ani znienawidzony gameplay w trybie rzeczywistym. No, ulałam sobie, ale tak czasami bywa. Jeśli chodzi o aRPG, lepiej sugerować się Boberskim niż mną!

Grę do recenzji dostarczył wydawca – NIS America