W czasie konwentowej, jesiennej trasy nie mogło zabraknąć ukochanego, łódzkiego Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier. Tak między Prinnym a prawdą, jest to nasza ulubiona impreza mangowo-growa, na jakiej bywamy – i nic to, że odbywa się w naszym mieście. Lokalny patriotyzm lokalnym patriotyzmem, jednak póki co nie znalazł się lepszy sposób na wypełnienie weekendu weeba lepszymi zajęciami. I tak, najnowsze premiery komiksów i japońskich giereczek mogą się schować – oto nadchodzi nasza relacja z 28. MFKiG!
Trik: trip wokół Atlas Areny należało zacząć od zwiedzenia wystawców i utopienia kilku stów celem nabycia najnowszych gadżetów. Chyba już się powoli starzeję, ale największy ubytek na moim koncie spowodowały w tym roku japońskie słodycze – mangi z powodzeniem zamawiam w sklepach internetowych. Skusił mnie też pierwszy tom Akame ga Kill (może uda się nawet go zrecenzować? Zobaczymy) i kilka przypinek tematycznych. Asortyment był naprawdę bogaty i wszyscy ci, którzy chcieli wypłukać się z ostatnich zaskórniaków na pewno mieli ku temu okazję.
Boberski: po raz pierwszy w historii MFKiG mangi nie były jedyną komiksową zdobyczą – naszą szafkę zasiliły dwa tomy Atomówek zakupione na stoisku Yatty. W trakcie poprzedniej edycji upatrzyłem sobie antologię Iron Mana, niestety ktoś sprzątnął mi ją sprzed nosa, a w tym już jej nie było. Z radością powitałem konwentowych wystawców – Kitsunebu i Kakuzu. Fajnie widzieć łódzkie sklepy z mangowym asortymentem na imprezie tej wielkości! Gdybym bardziej interesował się komiksem amerykańskim, nasz portfel skurczyłby się jeszcze bardziej. Jak dla mnie to pierwszy z wielu plusów imprezy, na której każdy bez problemu znalazł coś dla siebie.
Trik: na MFKiG wystawców jest naprawdę, ale to naprawdę wielu – nasze fotki zapewne nie oddadzą w pełni tego, co się tam znajdowało. Warto jednak pamiętać, że nie tylko tematycznym stuffem weeb żyje. Festiwal Komiksu to głównie impreza jednocząca nerdów o podobnych zainteresowaniach – gromadzimy się tam na prelekcjach prowadzonych przez fanów dla fanów (do wyboru bloki filmowe, growe, komiksowe, mangowe), wydarzeniach towarzyszących (finał Mistrzostw Polski w CS:GO, cosplay, najróżniejsze wystawy i oczywiście spotkania z twórcami komiksów). Niestety rozdwoić się nie da (choć w tym roku próbowaliśmy) i naszą główną miejscówką pozostało Manga Corner.
Boberski: obowiązkowym punktem bloku mangowego jest konferencja wydawnictw. W tym roku obok JPFu, Kotori, Hanami, Waneko nie pojawili się przedstawiciele Studia JG i Dango. Nie chciałbym za bardzo narzekać, ale moim zdaniem to pewien brak szacunku dla fandomu i fanów. Szczególnie, że Kotori mimo braku stoiska i mangowej premiery, na spotkaniu się pojawiło. Udało mi się nawet zadać kilka pytań dotyczących rynku mang w Polsce i tego, jak oceniają go same wydawnictwa. Wszyscy prelegenci byli zgodni, że stał się on dojrzały, lecz nadal jest na nim sporo miejsca do zagospodarowania. Niestety zgadzali się również, w kwestii ograniczenia liczby wydawanych light novel. Jest to dla mnie smutne, bo akurat mocno się w temat wkręciłem tworząc swoja nowelową listę marzeń.
Trik: cóż, widocznie trzeba się pożegnać z wizją Monogatari na polskim rynku. Cieszę się jednak, że moja biedronkowa półka jest pełna light novelek, ponieważ po cichu wolę książki od komiksów. Po prelekcji planowaliśmy udać się na konferencję tłumaczy mang, spasowaliśmy jednak i zrobiliśmy napad na strefę z jedzeniem. Tu również bardzo się poprawiło od zeszłego roku – wcinaliśmy włoską pizzę z food trucków, piliśmy festiwalowe piwo i próbowaliśmy tajskich lodów. Żarcie było naprawdę świetne, a co ważne, można było zapłacić za nie kartą :) Przy placku z oliwą nieźle oglądało się potyczki w LoLa, jednak obowiązki i pasje wzywały – wylądowaliśmy na prelekcji Krzysztofa Pielaszka o mangach Jiro Taniguchiego. Jedna z nich miała zresztą premierę na festiwalu – wydawcą Idącego Człowieka zostało oczywiście Hanami. Bogatsi o listę mang do przeczytania, zostaliśmy również na kolejnym panelu – tym razem o trochę mniej ambitnej tematyce, bo dotyczył mang Yuri i Shoujo Ai.
Boberski: prelekcja prowadzona przez długowłosą legendę fandomu – Grisznaka znacząco uzupełniła naszą wiedzę w temacie i uświadomiła o istnieniu kilku wartych przeczytania czy obejrzenia tytułów. Wszystkich zainteresowanych zachęcam do zapoznania się z Shoujo Kakumei Utena czy z wydanym w Polsce za sprawą JG Girl Friends. To powinno wystarczyć Wam do sprawdzenia, czy temat Was interesuje. Między prezentacjami kolejnych mang i anime poznaliśmy pokrótce historię rozwoju gatunku oraz kilka historii z życia prelegenta dotyczących tłumaczenia i pisania fanfików. Było to naprawdę miłe zakończenie sobotniej przygody z festiwalem.
Trik: drugi dzień również obfitował w świetne prelekcje tematyczne. Oczywiście wysypanie się ma priorytet w weekendy, więc pierwsza na którą dotarliśmy (a właściwie ja dotarłam) to “artyzm w popkulturze – co świeżego potrafi wnieść do dzieła niesztampowa narracja” – i zagłębiliśmy się w porównywanie różnych sposobów prowadzenia fabuły w anime. Nie zabrało oczywiście Madoki, Monogatari czy Chuunibyou demo koi ga Shitai. Niestety tutaj większość tytułów anime była mi znana, aczkolwiek prelekcja, jak wszystkie inne prowadzone przez Inochi, stała na bardzo dobrym merytorycznym poziomie.
Boberski: w tym samym czasie snułem się po Atlas Arenie oglądając stoiska i konkursy dla dzieci na scenie głównej. W sali F pojawiłem się dopiero na prelekcję „Jak nas widzą tak nas piszą, czyli o wizerunku mangi i anime w polskich mass mediach” prowadzoną przez Shampa. Z prelegentem miałem okazję porozmawiać na tegorocznym Gakkonie, gdzie krótko opowiedział o prezentacji na MFKiG. Już wtedy wiedziałem, że nie mogę odpuścić sobie obecności. Dwie godziny, bo tyle było w planie czasu, upłynęły nam na opowieściach o historii narodzin polskiego fandomu oraz jego późniejszym rozwoju. Nie zabrakło wycinków z gazet szkalujących mangowców oraz fragmentów programów telewizyjnych. Wszyscy uczestnicy wyjątkowo dobrze się bawili często dopowiadając swoje historie lub uzupełniając te Shampowe.
Trik: notatnik zapełniony tytułami mang do przeczytania, anime do obejrzenia. Dwa dni świetnie przygotowanych prelekcji. Tona gadżetów, domagających się kupna. Mistrzostwa w CS:GO, turniej w LoL, perfekcyjne żarcie, piwo festiwalowe o smaku Pineapple Milkshake, no i w końcu doczekaliśmy się największej gwiazdy, czyli bankomatu. Tak mogę podsumować tegoroczną edycję!
Boberski: z roku na rok jest coraz lepiej, organizatorzy udoskonalają każdy możliwy aspekt imprezy czyniąc z niej wydarzenie obligatoryjne dla każdego fana. Moje ukłony i gromkie brawa dla wszystkich, dzięki którym odbyła się tegoroczna edycja festiwalu. Powodzenia w planowaniu i do zobaczenia za rok!