Do niewielu rzeczy w życiu Facebook był mi przydatny, jednak muszę przyznać, że uczynił mi pewną przysługę, informując odpowiednio wcześnie o tym koncercie. Bilety czekały, kupione już w sierpniu za niemałą kwotę, a my oczekiwaliśmy cierpliwie nie wiedząc do końca, czego się spodziewać. Trudno uwierzyć w swoje szczęście – koncert muzyki z FF, w dodatku u nas!

Nasza przygoda z grami Final Fantasy nie jest zbyt długa – trwa mniej więcej tyle, co ulubienie do całego gatunku pt. jRPG. Na koncie  zaliczyliśmy: splatynowane XIII i XIII-2, niesmak po epizodzie z Lightning Returns, remake X oraz VII w oryginale. Do pewnych melodii mam już solidną niechęć ze względu na uciążliwe godziny grindu, oraz pewne upodobanie, głównie przez rozmach z jakim zrealizowano soundtracki całej serii gier.

Koncert odbył się 6 listopada o godzinie 16, w miejscowej, łódzkiej Filharmonii. Bilety tanie nie były – od 159 do 199 zł w zwyczajnej wersji, oferowano jeszcze VIP, upoważniające do fotografii z wykonawcami, podpisów na płytkach, spotkania po koncercie i honorowych miejsc. Mimo najtańszej opcji, udało się nam zdobyć autograf na kupionym sidiku, za co bardzo dziękujemy Bahamutowi (zdjęcia ubarwiające ten artykuł są również jego autorstwa) :) Mamy naprawdę piękną pamiątkę z wydarzenia, choć zdobytą w nieco wariackich okolicznościach.

14976306_1267237086629977_329101132_o

Sam koncert był kameralną interpretacją wybranych utworów pochodzących z serii Final Fantasy – wiele osób nie dopatrzyło, na co właściwie się wybierają i nieco narzekano, oczekując pompy, z jaką przeważnie organizowane są wydarzenia z serii Distant Worlds (na tych orkiestra jest o wiele większa i prezentuje się też fragmenty gier). Intimate music to jedynie kilkunastu muzyków z dyrygentem Arnie Rothem na czele, więc trudno spodziewać się występów chóru, czy zwyczajnie większego patosu. Muszę jednak przyznać, że mimo niewielkich rozmiarów ekipy, muzykę dało się odebrać w oczekiwany sposób. Zapewne koncerty Distant Worlds dają pełniej odczuć muzykę z gry (nie wspominając już o tym, że zwyczajnie gra się tam bardziej znane utwory) – kameralne występy też mają swój urok i nic nie ujmuje to geniuszowi, z jakim zostały skomponowane soundtracki do Final Fantasy. Mniejsze wydarzenia sprzyjają interakcji z publicznością, co dyrygent skrzętnie wykorzystał i zachęcił do czynnego udziału w koncercie.

15064236_1267237089963310_1733747859_o

Zarzuty? Właściwie niewielka promocja. Choć pojawiła się wzmianka w magazynie Pixel, co się chwali, to jednak wydarzenie było słabo promowane. Udało mi się nieco zrobić to we własnym zakresie :) Jednak, co cieszy, sala była praktycznie pełna. Widocznie do kogo miało dotrzeć, do tego dotarło! Zapewne też każdy ma nieco własnych zarzutów, co do doboru kawałków i chciałby, aby to z jego ulubionej części było ich najwięcej. Mnie jednak wybór usatysfakcjonował – co prawda większości wcześniej nie znałam, jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało. Żałuję też, że nie było pana Uematsu; na koncercie w Pradze się pojawił. Dostaliśmy “w zamian” wybitnego pianistę Benyamina Nussa, który otrzymał w trakcie występu kilka solówek.

Generalnie – kto nie był, niech żałuje! Może będzie miał jeszcze okazję wybrać się w przyszłym roku? Ze względu na “ruchomy” lineup, zapewne następnym razem usłyszymy inne kawałki, z wyjątkiem kilku wybranych, pojawiających się zawsze. Wygląda na to, że Final Fantasy ma w Polsce wielu wiernych fanów i mam nadzieję, nie podzieli losu odwołanego koncertu z serii The Legend of Zelda.

Czy grali “One Winged Angel”? Tak, grali! Podobnie jak “Blinded by Light” z XIII i “Zanarkand” z X.

Wszystkie opublikowane w relacji zdjęcia dostaliśmy dzięki, wspomnianemu już, Studio Zahora.

Zbesztaj autora:

Boberskinie żałuję ani złotówki wydanej na bilety. Wstyd przyznać, ale był to mój pierwszy tego typu koncert. Mimo że orkiestra była w odchudzonym składzie, to i tak dali czadu. Praktycznie przy każdym utworze miałem gęsią skórkę na całym ciele. Wszystkich malkontentów narzekających w internecie na nagłośnienie, pragnę zapytać: czego się spodziewaliście, koncertu Dody? Akustyka Filharmonii Łódzkiej jest idealna i muzycy zrobili z niej bardzo dobry użytek. Szczególnie występy solowe robiły wrażenie. Z dużym prawdopodobieństwem odwiedzimy z Trikiem kolejne edycje, o ile takowe się u nas pojawią.