Cóż tu rzec? Zostałam wywołana do tablicy, więc cel-shadingowej Kat kilka słów się należy. Moja pierwsza styczność z grą datuje się dosyć wcześnie, bo na pierwszy PS Plus, w którym Vita otrzymała abonamentowe gierki. Utknęłam wtedy w połowie i przy fascynacji serią Zero Escape przygód Kat nie ukończyłam. Ostatnio jednak kopnął nas zaszczyt wybrania sobie gry za darmo – przy okazji kupna kolejnego konsolowego grata do naszej kolekcji. Dobrze było zajrzeć do starej znajomej w odświeżonej wersji i zobaczyć, co u niej słychać.
Muszę przyznać, że na dużym ekranie gra się o wiele lepiej. O ile jestem skłonna przyznać, że na handheldach dobrze się czyta visual novel i rozgrywa jRPG (niektóre), o tyle RPG akcji lepiej rozwija skrzydła na dużej konsoli. Nic mi nie zastąpi precyzji w wykonywaniu ataku, jaką daje dualshock (a zakupiłam też specjalny grip do PS Vita – nie zanotowałam poprawy), ani sporych wymiarów telewizora, na którym mogę podziwiać dobrze zrealizowaną produkcję. A Gravity Rush akurat należy i do tytułów dynamicznych, i do ładnych, cieszących oko w większych rozdzielczościach. Oczywiście, jeżeli nie posiadacie konsoli stacjonarnej ciągle warto poświęcić nieco uwagi bohaterce w wersji przenośnej, bo jest to ciągle stare, dobre Gravity Rush, kradnące serca recenzentów na całym świecie. Niemniej polecam granie w większych rozdzielczościach, a i za DLC dodatkowo płacić nie trzeba.
Akcja Gravity Rush rozgrywa się w fikcyjnym mieście Hekseville. Budzimy się w samym środku zamieszania jako młoda dziewczyna Kat, nie pamiętająca kim jest, ani gdzie się właściwie znajduje (ostatnio mam wyjątkowe szczęście do gier, w których główny bohater zostaje dotknięty amnezją…motyw już zaczyna mi powoli wyskakiwać z lodówki). Towarzyszy jej dziwny kot Dusty (w polskiej wersji Pyłek) – jak wkrótce się okazuje, to dzięki niemu posiada ona wyjątkowe moce panowania nad siłą ciążenia. Jak to zwykle w opowieściach bywa, przekonujemy się o nich w samą porę – Hekseville zagraża burza grawitacyjna i wypadałoby coś z tym zrobić. Zakasujemy więc rękawy i podejmujemy się karkołomnej misji poskładania oderwanych części miasta do kupy, przy okazji łącząc kilka rodzin i odnajdując paru zaginionych osobników. Zagrożenie jednak ciągle jest realne i w zasadzie należałoby zająć się jego trwałą eliminacją. W najbardziej niespodziewanych momentach pojawiają się bowiem potwory Nevi i usiłują zrobić kuku mieszkańcom nietypowego, dryfującego w przestrzeni miasta. Aby atrakcji stało się zadość, wkrótce okazuje się, że Kat nie jest jedyną osobą w mieście posiadającą grawitacyjne moce i, choć dialog między dwoma superbohaterami przeważnie bywa trudny, wypada połączyć siły w nierównej walce przeciwko burzy i ludzkiej głupocie. Wiemy wszak, że zagrożenie życia powoduje powstawanie różnych dziwnych pomysłów u przeciętnych obywateli! Kat rozwiązywać więc będzie problemy trudne (ratowanie świata), te ze średniej półki (zapobiegnięcie wysadzeniu pewnych części miasta), jak i te zupełnie błahe (doprowadzenie kogoś do domu czy połączenie rodzin będących w różnych częściach miasta).
Główne motywy fabularne wydają się być dość oklepane, ale bywa i tak, że te dobrze znane, a zaaranżowane w świeży sposób tworzą udaną produkcję. Historię Hekseville poznaje się całkiem dobrze; po ukończeniu gry mam jednak pewien niedosyt – summa summarum o Kat, jej antagonistce, pochodzeniu mocy grawitacyjnych czy właściwym źródle całego zamieszania nie dowiadujemy się wiele. W oczywisty sposób tworzy to miejsce dla kolejnych części gry – mimo wszystko ten fakt bezpośrednio spowodował, że w swoim czasie tytułu nie ukończyłam. Akcja rozwijała się w pierwszych chapterach trochę zbyt wolno – pod koniec w oczywisty sposób przyśpieszyła, polecam więc powstrzymanie się przed wystawieniem grze plakietki z napisem nudna. Nie wyłączajcie tytułu zbyt szybko i dajcie mu szansę!
O fabule już trochę wiemy, pomówmy więc o głównej bohaterce, bo należy jej się trochę uwagi. Rzadko mam do czynienia z protagonistą, który budzi w grającym aż tyle sympatii! Dziewczyny z amnezją lubią bywać nieco naiwne i nieporadne; Kat również usiłuje na swój własny sposób poradzić sobie z otaczającym światem. W przerwach na ratowanie go dla innych musi poskładać też ten osobisty. Zabiera się za urządzenie własnego kąta do spania (zwanego szumnie domem), przeżywa dylematy moralne, zastanawia się kim jest, komu może zaufać, a komu nie – jest przy tym autentycznie urocza! Nic dziwnego, że dorobiła się całej rzeszy fanów wśród postaci z gry – zwyczajnie łatwo się z nią zżyć emocjonalnie i zapewne przykro Wam będzie, gdy tytuł dobiegnie końca. Dobrze zarysowana wydaje się również Raven, jednak w pierwszej części Gravity Rush na dobrą sprawę niewiele o niej wiadomo. Pozostaje więc czekać cierpliwie na Gravity Rush 2 – tym bardziej, że premiera już niedługo.
Pod względem gameplayowym mamy do czynienia z (teoretycznie) klasycznym rpg akcji z widokiem trzecioosobowym. Dlaczego teoretycznie? Bo konieczność manipulowania grawitacją nie zdarza się często. Chodzenie po ścianach, sufitach i lawirowanie w przestrzeni jest tutaj standardem. Wydaje mi się, że opanowanie częstych zmian perspektywy jest o wiele łatwiejsze na dużym ekranie – nie mówiąc już o typowo zręcznościowych aspektach, jak np. ślizg grawitacyjny. Wciskanie L1 + R1 i trzymanie konsoli do najwygodniejszych nie należy, z ulgą więc powitałam wygodniejszego dualshocka. W pierwszej styczności z grą, gdy gracz jeszcze nie potrafi zręcznie poruszać się Kat w przestrzeni, można narobić niezłego zamieszania! Zdarzają się też momenty, że kamera za bardzo nie nadąża (zwłaszcza w wyzwaniach na czas, gdzie potrzebujemy dużej precyzji i liczą się setne sekundy). Rozgrywka przeważnie ogranicza się do “dobrze wyceluj przeciwnika i przyłóż jednym z możliwych ataków” – wraz z biegiem fabuły walczymy z coraz bardziej skomplikowanymi Nevi, jak i z szybko uciekającymi bossami. Ponadto świat jest pełen odnawiających się systematycznie znajdziek – im więcej ich posiadamy, tym bardziej możemy rozwinąć naszą bohaterkę. Do dyspozycji mamy wskaźniki podbijające ataki, uniki, zdolności grawitacyjne czy umiejętności specjalne. Warto się przyłożyć i dolecieć w każde możliwe miejsce!
Rozgrywkę urozmaicają różne zadania specjalne (typu znajdź i przynieś, zabij dodatkowego przeciwnika, znalezienie wszystkich wędrowców na mapie) czy wyzwania czasowe. Tych drugich jest cała masa – ślizg grawitacyjny, zabicie jak największej ilości przeciwników, zaliczenie wszystkich checkpointów przy niskim wskaźniku grawitacji – dla lubiących masterować wszystko, co popadnie, zdecydowanie jest co robić. Jeszcze Wam mało? W wersji Remastered otrzymacie wszystkie DLC z gry za darmo! Dodatki są trzy: pakiet pokojówki, szpiega i służb specjalnych. Każdy z nich, poza dodatkowymi wyzwaniami, niesie małą side story, mini bossa do pokonania i dodatkowy strój dla głównej bohaterki.
Graficznie gra jest prześliczna – jak wielokrotnie podkreślałam, nie jestem fanką cel-shadingu, tutaj całość komponuje się w porządku. Jest utrzymana w raczej stonowanych barwach, w przeciwieństwie do większości typowo japońskich produkcji “nie daje po oczach” – fabuła jednak jest dosyć poważna, więc całość oprawy nie kontrastuje w żaden sposób z opowieścią. Każdy chapter rozpoczyna się też od komiksowych wstawek przygotowanych przez twórców gry – zwyczajnie przerzucamy strony, aby wdrożyć się w opowieść. Takich obrazków żadna visual novel by się nie powstydziła! Trochę szkoda, że nie ma tego więcej – chętnie przeczytałabym jakąś bonusową historię o Kat przygotowaną w ten właśnie sposób.
Soundtrack jest świetny – myślę, że spokojnie da radę, odsłuchiwany w wolnych chwilach. Jest głównie jazzowy, więc możliwe, iż nie wszystkim przypadnie do gustu, jedno jest pewne – nie przynudza. Moim zdaniem jest to jeden z lepszych soundtracków, z jakimi miałam w ostatnim czasie do czynienia i jest miłą odmianą po fajnalowych, czysto klasycznych ścieżkach dźwiękowych.
Gravity Rush jest produkcją bardzo udaną. Główna bohaterka, z którą łatwo się zżyć, pomysłowy świat, dobrze dopracowana warstwa audiowizualna tworzą z niej grę, dla której warto kupić konsolę (chociaż może nie do końca tę, dla której została wyprodukowana ;)). Pomysł z panowaniem nad grawitacją jest niezwykle udany, a sam tytuł dostarcza sporej przyjemności grania – zwłaszcza na Playstation 4. Blisko dwanaście godzin gameplayu i wszystkie dostępne rozszerzenia w grze można wyrwać już za 50 zł w promocji. Nic, tylko brać! Do premiery sequela zostało jeszcze parę miesięcy – warto się przygotować.
- dobra fabuła
- świetna główna bohaterka
- dobrze wygląda na dużym ekranie
- trochę za mało wiemy o postaciach i trzeba czekać na sequel
Zbesztaj autora:
Boberski: odnoszę wrażenie, że twórcom nieco zabrakło pomysłu na fabułę. Amnezja głównej bohaterki to idealny zabieg, mogący prowadzić do spektakularnego i epickiego zakończenia historii. Gra niestety kończy się i tyle. Brakuje wyjaśnienia kto, po co i dlaczego. Miejmy nadzieję autorzy od początku planowali sequel i to w nim domkną cała opowieść. W innym wypadku będzie to marnowanie fabularnego potencjału.