Gdybym miał wybrać tylko jedno studio, w którego gry mógłbym grać, bez wątpienia byłoby to Platinum Games. Ekipa ta jest dość świeża, jednak w ich portfolio już teraz znajdziemy kilka doskonałych gier. Bayonetta czy Nier: Automata to produkcje, przez które straciłem rodzinę, rzuciła mnie dziewczyna i popadłem w uzależnienie. Serio – maniaczyłem w nie całymi godzinami. W ich portfolio nie brakuje też przeróżnych projektów na licencji, którym zdecydowanie daleko do ideału (choć w The Legend of Korra planuję zagrać). O Astral Chain mówiło się od dłuższego czasu. Zapowiadał się jeden z najlepszych slasherów na Nintendo Switch. Już pierwsze minuty rozgrywki utwierdziły mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z czymś wyjątkowym!
Przy tworzeniu gry swojego doświadczenia i umiejętności użyczyły prawdziwe sławy. Reżyserem Astral Chain jest Takahisa Taura (NieR: Automata), wspomagał go, legendarny już w branży, Hideki Kamiya (Resident Evil, DMC), zaś za część projektów postaci odpowiada Masakazu Katsurav znany z Video Girl Ai. Ekipa nie jest przypadkowa i również wszystko co zobaczycie w grze, nie jest przypadkiem. Cały świat jest dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, plakaty, bilbordy, światła, ludzie na ulicach, elementy te ożywiają otoczenie – w końcu poruszamy się w gęsto zaludnionym ośrodku miejskim. To pierwszy i zarazem jeden z wielu mocnych punktów produkcji.
Jeżeli jest coś, w czym Platinum osiągnęło mistrzostwo, to zdecydowanie będzie to system rozgrywki. Na całej przestrzeni swojego istnienia udowodnili, że to jest ich konik. Wszystkie tytuły, nawet te zbytnio niczym się nie wyróżniające, oferowały wyjątkowo dobrą mechanikę starć z przeciwnikami czy różne poziomy skomplikowania, zawsze doskonale przemyślane. O ten aspekt byłem zatem spokojny od samego początku. Astral to tak naprawdę pierwszy duży projekt od czasów Nier: Automata, dlatego twórcy po raz kolejny postanowili pokazać na co ich stać i zaproponować coś zupełnie nowego od tego, co już wcześniej widziałem.
Powiewem świeżości w sposobie rozgrywki są Legiony, krwiożercze bestie towarzyszące nam podczas starć. To rozwiązanie niesie dużo frajdy i jednocześnie powoduje ogromne wyzwania. Zazwyczaj w slasherach sterujemy jedynie protagonistą, w Astralu musimy też zwracać uwagę na status naszych pomocników. Jeżeli gramy sami, wszystko odbywa się na jednym padzie (opcjonalnie dwóch joyconach w gripie), gdy mamy na stanie swojego osobistego Trika (drugiego gracza) wtedy możemy powierzyć mu dowodzenie kompanami. W czasie, gdy nie spuszczamy wrogom srogiego manta, będziemy zajmować się śledztwami kryminalnymi.Szukamy poszlak, śledzimy podejrzanych i zbieramy dowody, to mini gra urozmaicająca podstawową rozgrywkę. Staje się ona o wiele spokojniejsza, wtedy też możemy uzupełnić zasoby leków, czy pogadać z postaciami niezależnymi – w końcu każdy musi czasami odpocząć do intensywnej walki. Jako punkt wypadowy do każdej misji służyć będzie kwatera główna jednostki. Składający się z kilku pieter budynek zawiera wszystkie niezbędne sklepy, zbrojownie czy pole treningowe, gdzie przećwiczymy wszystkie manewry bojowe. Najciekawszą opcją jest maszyna do przemalowywania Legionów, która pozwala zmieniać jego schemat kolorystyczny. Efektem tego był “różowy niszczyciel”, jak zacząłem nazywać mojego stwora.
Wraz z rozwojem postaci zdobywamy nowe miniony, jak również rozbudowujemy własne umiejętności. Klasycznie do dyspozycji pozostaje kilka rodzajów broni, zestaw uników oraz przedmioty wspomagające – lekarstwa, buffy itp. Wszystko to w praktyce okazuje się naprawdę złożonym zestawem, z którym zapoznanie się zajmie dłuższą chwilę. Sprawne manipulowanie wszystkim to gwarancja szybko i widowiskowo zakończonych starć. Nie ma się co niecierpliwić, zanim się obejrzycie, zrozumiecie jak wszystko działa, poznacie sztuczki i triki. Dalej już jest z górki i nawet przeszkody, które jeszcze niedawno wydawały się do przeskoczenia, nie będą stanowiły większego problemu. Gra cierpliwie i obszernie wszystko opisuje, a do każdego tutorialu można wracać wielokrotnie. Pierwszą walkę z “potworem ze szczeliny” rozgrywamy bardzo szybko i jest ona ciężka, na szczęście równie prędko w nasze ręce trafiają ulepszony ekwipunek, silny Legion i garść umiejętności specjalnych. Uznajmy zatem, że początkowa niesprawiedliwość szybko jest nam wynagrodzona, chociaż irytacja pierwszymi walkami trwała u mnie mniej więcej do drugiego bossa, co prowokuje do zastanowienia się nad poziomem trudności gry. Deweloperzy udostępnili cztery opcje: Unchained, Casual, Standard PT i Ultimate PT. Pierwsza to opcja “kinowa”, walki są automatyczne, a nam pozostaje cieszyć się historią. Kolejne różnią się od siebie upierdliwością przeciwników i dostępnymi wskrzeszeniami, są to kolejno 6, 2 i 0. Numery te oznaczają, ile razy możemy opróżnić pasek HP zanim zobaczymy ekran Game Over. Poziomy można swobodnie zmieniać w trakcie rozgrywki, zatem zależnie od nastroju pooglądamy sobie film lub napocimy przy olbrzymim cholerstwie z przegiętym paskiem życia i atakami obszarowymi.
Świat Astral Chain to smutna, bardzo futurystyczna wizja zniszczonej Ziemi oraz jej mieszkańców, schronionych się na sztucznie stworzonej Arce. Niestety tam również nie jest im dane zaznać spokoju. Powodem problemów są bramy do alternatywnego wymiaru, przez które przedostają się potwory pragnące dokończyć eksterminację gatunku ludzkiego. Istnieje specjalna jednostka policji stworzona i trenowana do walki z międzywymiarowym zagrożeniem. Dzięki zaawansowanej technologii możliwe jest chwytanie i krępowanie potworów. Te, które się poddadzą, stają się opisanymi już wcześniej Legionami. Jak się pewnie domyślacie, kierowany przez nas bohater lub bohaterka (sami wybieramy płeć i wygląd), jest częścią ww. jednostki. Uprzedzam pytanie – tak, znane schematy o ratowaniu świata przez jedną, mega wypasioną jednostkę są tutaj jak najbardziej obecne i absolutnie nie przeszkadzają. Scenarzystom udało się stworzyć wciągającą historię z bohaterami, których lubimy i do których przywiązujemy się.
Twórcy postawili na zamknięty świat z mnóstwem korytarzy i małych, zamkniętych aren. Nie przeszkadza to nawet w najmniejszym stopniu. Jest wręcz przeciwnie: całość pokazuje kunszt projektantów, mądrze wykorzystujących wszystko, co mieli do swojej dyspozycji. Kolorystyka jest odrobinę monotonna, jednak doskonale oddaje klimat futurystycznej metropolii. Moim zdaniem do oprawy wizualnej trzeba się przyzwyczaić. Początkowo trochę męczyła moje oczy, lecz po jakimś czasie dyskomfort ustał. Walki obfitują w częste zmiany kolorów, dużo ruchu i dynamiczne przejścia kamery, co jest dokładnym przeciwieństwem statycznych etapów śledczych. Gra nie pozwala nam się nudzić, zmieniając dynamikę za każdym razem, gdy tej poprzedniej mamy już odrobinę dość.
Gra wygląda naprawdę dobrze — a skoro mowa o Switchu, obawy o jakość optymalizacji są niestety jak najbardziej uzasadnione. Nie, nie mamy szans 60 FPS, a w trybie przenośnym tytuł od czasu do czasu dodatkowo zgubi kilka klatek. Tę drobną niedogodność rekompensują fantastyczna muzyka, bardzo dobry dubbing i multum powodów, aby wracać do zabawy nawet po skończeniu fabuły. Te ostatnie musicie odkryć sami kupując i odpalając Chaina na swoich konsolach.
Zanim zacząłem grać w Astral Chain obejrzałem ogrom prezentacji, filmików czy samych zwiastunów. Część była na tyle chaotyczna, że nie do końca wiedziałem o co w całej zabawie chodzi. Na szczęście wygrała dobra sława studia. Produkcja to typowy arcade, zatem warto powalczyć o punkty, wymasterować bronie oraz eksplorować w poszukiwaniu sekretów i smaczków. Wielkie brawa dla Platinum Games za tak odważne podejście do nowej marki i to na sprzęcie, z którym nie mieli wcześniej okazji pracować. Lojalnie ostrzegam, że teraz moje oczekiwania związane z Bayonettą 3 są ogromne! Kości zostały rzucone, czekam na kolejne produkcje, w tym na szczególnie spotkanie z wiedźma Cerezą!
- doskonały system walki
- wciągająca fabuła
- możliwość customizacji protagonisty
- ogólny czad!
- odrobinę monotonne lokacje
- okazyjne spadki wydajności