Z okazji przyszłorocznej premiery jednej z moich ulubionych gier na PS, postanowiłam się z Wami podzielić moimi wrażeniami z poprzednich trzech odsłon cyklu. Pierwsza część Uncharted: Drake’s Fortune miała premierę w 2007 roku i wyszła jedynie na konsolę Sony, wtedy też umknęła mojej uwadze. W moje łapki przypadkiem trafiła płytka z Among Thieves, druga część z 2009, zakupiona na promocji. Odczekała swoje na półce nim dałam jej szansę.Po wielokrotnym ograniu tej części szybko zainteresowałam się jej poprzedniczką,  nie mogłam także pominąć trzeciej części, Drake’s Deception z 2011. Po skompletowaniu trylogii rozpoczęłam torturowanie konsoli.

W grze wcielamy się w postać Nathana Drake’a, pechowego poszukiwacza skarbów często nazywanego współczesnym Indiana Jonesem (moim pierwszym skojarzeniem była taka męska wersja Lary Croft, tylko mniej brytyjska i bez pieniędzy). Uncharted jest “przygodówką tpp”, co znaczy tyle, że podczas skradania, strzelania, skakania czy rozwiązywania zagadek całą akcję obserwujemy zza pleców naszej postaci. W trakcie przechodzenia kolejnych rozdziałów gry odwiedzimy wiele ciekawych, dobrze zaprojektowanych i klimatycznych miejsc. Zasadniczo w każdej części chodzi o to, aby zrobić “w konia” naszego wirtualnego rywala zgarniając mu sprzed nosa skarb. Nie raz przekonamy się też, że nie wszystko co zaginęło powinno zostać odnalezione.

maxresdefault

Pierwszą część rozpoczynamy wycieczką na ocean, gdzie Nate poszukuje trumny swojego słynnego przodka. Tam następuje krótka wymiana zdań z piratami i cała akcja przenosi się do dżungli. Znajdujemy kolejny element układanki. Dalej fabuła przenosi nas na tropikalną wyspę, gdzie spędzamy trochę więcej czasu. Nie spodziewajcie się jednak nudy, pozornie rajska wyspa jest pełna pułapek, wrogów, ruin i oczywiście zagadek. Przedzieramy się przez kolejne, coraz trudniejsze, etapy gry. Wszystko pięknie, rozgrywka wciąga, wrogowie przenoszą się na inny świat. Wreszcie docieramy do miejsca w którym zaczęłam się nieco denerwować. Bardziej szczegółowy opis dostarczyłby zbyt wielu spojlerów dlatego napiszę tylko, że będzie ciemno, mokro a w tle będzie nam przygrywała złowroga muzyka. I tak przez kilka rozdziałów. Kiedy już Nate dotrze do celu swojej podróży wyjaśni się skąd te wszystkie mroczne miejsca i co właściwie się dzieje.

u2-1

Przejdźmy do drugiej części. W niej jeszcze więcej pecha i akcji. Naszym oczom zostaną ukazane, bardziej urozmaicone niż w części pierwszej, lokalizacje. Tym razem, zanim zaczniemy poszukiwanie kolejnego skarbu (na którym Drake znów nie zrobi ani grosza, ot taki mały spoiler) musimy wyciągnąć swojego bohatera ze śnieżnych kłopotów w które wpadł właściwie nie wiadomo jak. Następnie program ‘wycieczki’ kieruje nas do bardziej cywilizowanej części świata. Tam Nate szuka pierwszej wskazówki dotyczącej nowego skarbu. Ponieważ jest wyjątkowym pechowcem, wyprawa ta nie skończy się dla niego zbyt dobrze. Dzięki pomocy naszego kumpla Sully’ego wydostajemy się z kłopotów by wpaść w kolejne, tym razem w Nepalu. Tu też rozwinie się wątek poszukiwanego przez nas skarbu. Trafiamy do Tybetu. Tutaj dowiadujemy się, dlaczego Nathan nieomal zamarzł samotnie na lodowej ‘pustyni’ na początku gry. Twórcy ponownie postanowili nas troszkę postraszyć. Będzie co prawda mniej intensywnie, niż w poprzedniej odsłonie cyklu. Wydarzenia w lodowej grocie zapowiadają serię kłopotów, nie tylko dla naszej postaci. Żegnamy się z mieszkańcami tybetańskich gór, pora na cieplejsze klimaty i kolejne tajemnicze ruiny. Ich mieszkańcy bynajmniej nie planują ułatwić nam zadania i zrobią wszystko, żeby tajemnice naszego skarbu pozostały tajemnicami. Tutaj następuje lawinowe kopanie tyłków z widowiskowymi wybuchami w tle, dużo zamieszania i chaotyczny bieg ‘przez płotki’, oczywiście bez rzeczonego skarbu. Koniec.

uncharted3-tv-show

W części trzeciej czeka na nas nowy wróg. Rozpoczynamy bójką, później wycieczka do Kolumbii, Francja, akcja ratunkowa, ocean i pustynia. Po długich zresztą zmaganiach z jej mieszkańcami, na niej zakończy się nasze poszukiwanie skarbu. W tej części również nie braknie pokazowego (mojego ulubionego) niefarta Nathana.

Trochę o sterowaniu. Nate dużo biega, skacze. Skoki mogłyby być ciut bardziej dopracowane, gdyż graczowi zdarza się kilka razy spaść np. w przepaść i to niekoniecznie w wyniku braku umiejętności. Można by się doczepić jeszcze do strzelania, które może sprawiać problemy szczególnie w ruchu. Dodatkowo odrzut broni sprawiał, że musiałam bardziej się przykładać do celowania. Miało to zapewne  symulować prawdziwe strzelanie. Grafika nie rozczarowuje już w pierwszej części i z każdą kolejną jest jeszcze lepsza. Muzyka z powodzeniem wprowadza w grze odpowiedni klimat. Warto też wspomnieć, że ostatnie dwie części gry doczekały się dubbingu PL. Nie ma się co oszukiwać, często produkcja z zaimprowizowanym dubbingiem brzmi nienajlepiej lecz tutaj wychodzi to na plus. Głosy nie są szczególnie irytujące czy “sztywne”, i porównując dwie wersje językowe, zdecydowałam się słuchać właśnie tej w ojczystym języku.

Mimo upływu czasu, to ciągle ten sam Nathan. Cieszy to, że nie zrobiono z niego nudnego, idealnego bohatera, ma swoje wady. Będąc obiektywnym można by się przyczepić do tego, że w każdej części powtarza się ciągle ten sam schemat (nie jest to jedyna tego typu produkcja). Jest to jednak schemat który, moim zdaniem, zwyczajnie się sprawdza. Gdyby twórcy wpadli na pomysł lekkiej zmiany, sugerowałabym chociaż raz, dla odmiany Nate uciekł ze skarbem.

Może wtajemniczonym wyda się to trochę śmieszne, ale przez  potwory z części pierwszej, zaczęłam unikać włączania gry wieczorami. Później przeciwnicy aż tak nie wpływali na poziom mojego zdenerwowania, bardziej denerwował osobnik z mojego otoczenia z którym musiałam bić się o pada… Czym bliżej było do zakończenia Drake’s Deception, tym większa sympatią darzyłam dzieło studia Naughty Dog – za ciekawe postaci, zwroty akcji, ładną grafikę, humor. Z chęcią wrócę do tych trzech wypraw Nathana i poczekam na jego nowe przygody.

Uncharted-PSX-Gameplay